Przejdź do zawartości

Strona:PL G Sand Cezaryna Dietrich.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

działa. Pod swoją zachwycającą miną ukrywa on instynktu tygrysie; ale ja postaram się zrobić go takim, jakim być powinien; oddam mu tym sposobem wielką usługę, za którą późniéj wdzięczny mi będzie. Kiedy nie można pokonać dzikiego zwierza, zwodzi się go i oswaja. Wielki błąd popełniłam wówczas, kiedym cierpliwość względem niego straciła. Źle się do tego brałam, teraz, mam go już!
P. Dietrich zadziwiony odwiedzinami markiza, przyjął wyrażenie jego żalu tak szczere, jak to Cezaryna przewidziała. Biedny Rivonnière był przerażająco blady. Widać było, że w tym strasznym dniu wycierpiał tyle, jak gdyby miał być męczonym na torturach. Jego przygnębienie kładło ostry nacisk na przysięgę przezeń uczynioną, że będzie szanował wolność Cezaryny i że zostanie jéj najszczerszym przyjacielem. P. Dietrich uściskał go — i Cezaryna wyciągnęła do niego obie ręce; poczém usiadła do fortepianu i zagrała prześlicznie ulubione jego melodye. Nerwy jego rozciągnęły się. Markiz płakał jak dziecko i odszedł ubłogosławiony i złamany.
— Widzi pani — rzekł do mnie Bertrand, którego spotkałam w galeryi, kiedy się drzwi za panem do Rivonnière zamknęły, — dobrze pani zrobiła, że mi pozwoliła list zanieść. A toż ja mówiłem pani, że tylko panna Cezaryna umie załatwiać takie rzeczy. Pomyślała o tém, chciała, napisała, rozmówiła się i już po figlu! Przepraszam za wyrażenie! trochę ono za poufałe, ale jak na teraz nie znajduję innego.