Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wszystko, co do jednego przepadło! To straszna plaga, o Panie, ja nie chcę przeżyć strat takich!... i powtarzał płacząc: — Ach gdybyś wiedział, o panie, jak pełne były spichlerze, jakie świecące pługi, jakie barany i byki...
Gniew suffeta wybuchnął tym razem i wykrzyknął: — „Przestań, czyż jestem nędzarzem? Żadnych kłamstw nie zniosę, mówcie prawdę; chcę wiedzieć co straciłem aż do ostatniego sykla i ostatniego kaba. Abdalonimie, podaj mi rachunki z okrętów, karawan, gospodarskie i domowe. Jeżeli sumienie wasze nie jest czyste, drżyjcie... Nieszczęście nad głowami waszemi! A teraz idźcie. — Intendenci oddalali się, cofając tyłem i kłaniając do samej ziemi.
Abdalonim zaś wyjąwszy z szafki będącej w murze sznury z węzłami, zwoje płótna i papyrusu, oraz na łopatkach baranich drobnym charakterem ryte pismo, przedstawiał Hamilkarowi, podając mu nadto do rąk ramki drewniane, w których były ponawlekane na sznurkach gałki złote, srebrne i rogowe. Nareszcie zaczął czytać:
— „Sto dziewięćdziesiąt dwa domy w Mappalach wynajęte nowym Kartagińczykom za opłatą jednego beka na księżyc.”
— A to za drogo, — oszczędzaj biedaków i pamiętaj notować nazwiska tych, którzy ci się zdawać będą odważnymi; a razem staraj się dowiedzieć, czy są przywiązani do Rzeczypospolitej. Dalej?
Abdalonim zawahał się zdziwiony tą wspaniałomyślnością. Suffet wyrwał mu z rąk tasiemki płócienne.
— A to co znaczy znowu? — trzy pałące obok Khamona po dwanaście kezitah na miesiąc! — podwyż ma dwadzieścia. Nie myślę być zdzieranym przez bogaczów!
Intendent z niskim ukłonem wyliczał dalej:
— Pożyczono Tigilasowi, dwa kikary z trzecim procentem, aż do końca tej pory roku, a na przedsię-