Przejdź do zawartości

Strona:PL G Flaubert Pani Bovary.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zwalało na takie nieprzyzwoitości. Kuzynek wszakże z trudnością ustąpił tym względom. Nazwał w duchu ojca Rouault dumnym i przyłączył się na uboczu do kilku innych gości, którzy dostawszy przypadkiem przy stole raz po razu gorsze kawałki mięsiwa znajdowali także iż ich źle przyjęto, szydzili po cichu z gospodarza i nieledwie ruiny mu nie życzyli.
Starsza pani Bovary ani ust przez cały dzień nie otworzyła. Nie zasięgnięto jej rady ani co do ślubnego stroju synowej, ani co do urządzenia weselnej uczty, wcześnie też odjechała. Małżonek zamiast jej towarzyszyć posłał po cygara do St. Victor i palił je do białego dnia popijając grok na wiśniaku, napój nieznany reszcie towarzystwa, co go jeszcze wyżej w oczach tych poczciwców postawiło.
Karol nie był usposobienia jowialnego; nie błyszczał też dowcipem podczas wesela. Odpowiadał z umiarkowaniem na docinki, dwójznaczniki, powinszowania i tłuste żarciki jakiemi go z obowiązku obsypywano od początku obiadu.
Za to nazajutrz, innym się stał człowiekiem. Jego to raczej możnaby było wziąść za wczorajszą dziewicę, podczas gdy nowo zaślubiona nic po