Przejdź do zawartości

Strona:PL Biblia Krolowej Zofii.djvu/365

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

acz to powyem oczczu memu. Tedi Thobias szedw do domu, powye to wszitko oczczu swemu. Gemu syó̗ ocyecz podzivy, poprosy, abi ten mlodzenyecz k nyemu wszedl. A wszedw w dom, pozdrowy gy, rzekó̗cz: Radoscz tobye bó̗dz zawsgy! Gemusz Thobyas rzecze: Ktora radoscz mnye moze bicz, gen we czmach syedzó̗, a swyatla nyebyeskego nye wydzó̗? Gemusz mlodzenyecz rzeknye: Bó̗dz sylni w misly, bo iusz richlo uzdrowy cyó̗ bog. Thobyas rzecze: Bó̗dzeszly mocz dowyescz sina mego ku Gabelowy do Rages, myasta medzskego? a gdisz syó̗ wrocysz, dam tobye zaplató̗ twó̗. K nyemu angyol rzecze: Iacz gy dowyodó̗, a zasyó̗ zdrowego tobye prziwyodó̗. Thobyas rzecze: Proszó̗ cyebye, powyedz my, s ktoregosz domu albo s ktoregosz pokolenya? Gemusz Raphael angyol rzecze: Na nagemnykowly syó̗ rod pitasz, cyly na samego nagemnyka, genbi s twim sinem szedl? Ale abich cyó̗ pyeczalowanyu nye poddal: iacyem Azarias, sin wyelykego Ananyasza. K temu[a] Thobyas otpowye: Z wyelykego rodu gesz ty. Ale proszó̗ cyebye, nye gnyeway syó̗ s tego, yzem chcyal wzwyedzecz rod twoy. K nyemu angyol rzecze: Iacyem, gen sina twego tam zdrovego dowyodó̗, a zasyó̗ zdrowego prziwyodó̗. Thobyas rzecze: Gydzta dobrze, a pan bó̗dz was wodz, a angyol gego bó̗dz s wama. Tedi prziprawyw to wszitko, czso bilo potrzebno na drogó̗, wzó̗w mlodi Thobias otpusczenye ot oczcza swego y od macyerze swey. Y szlasta oba pospolu precz. A gdisz iusz bilasta odeszla, pocznye macz gego plakacz, rzekó̗cz: Kyg (kij), podpora* staroscy naszey, nama gesz otió̗l, a od naiv (naju) gesz przecz poslal. Ey! bi bili nygdi ty pyenyó̗dze nye bili, po ktoresz gy poslal! Dosycz bichom bily myely na swem ubostwye. za bogaczstwo bichom bily sobye polyczily, wydzó̗cz przed sobó̗ sina swego. Geyze Thobyas rzecze: Nye placzi! zdrow tam doydze sin nasz, a zdrow syó̗ k nam wrocy, a oczi twoy uzrzita gy. Bocz wyerzó̗ temu, yze angyol bozi gest s nym, a zgedna wszitki rzeczi gego dobrze, tak isze syó̗ k nama z radoscyó̗ wrocy. To usliszawszi matka gego, przestala plakacz, a ukoyla syó̗.

VI.

A gdisz tak szedl Thobyas, a psek byezal gego za nym: tedi pyrvi noczleg myalasta podle rzekl Tigris. A gdisz vinydze Thobyas, chczó̗cz swe nogy umicz w rzece: visunó̗wszi syó̗ gedna wyelyka riba, chczó̗cz gy polknó̗cz. Geyze syó̗ Thobyas urzar l*, pocznye volacz wyelykim glosem, rzekó̗cz: Pomoz my panye, gydzecz na myó̗ riba. Y rzecze angyó̗l*: Ufacy ió̗ za skrzele, wiczyó̗gny k sobye. A gdisz to ucziny, wicyó̗gnye ió̗ na suszó̗. y pocznye syó̗ riba myotacz przed nogy gego. Y rzekl mu angyol: Rozplatay ribó̗ tó̗, a wimy syerce gey, y zolcz y wnó̗trza schowayze, bo só̗ ti rzeczi tobye potrzebne a ku lekarstwu

  1. Karta kodeksu nr 176