Przejdź do zawartości

Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Boję się, że źle postąpiłam, że nie usłuchałam ma — jęknęła z rozpaczą — ale w żaden sposób dłużej czekać nie mogłam. Pragnęłam zobaczyć obrazek wówczas, kiedy wy go zobaczycie.
Czekaliśmy, patrząc wciąż na drogę. Dolina zasnuta była mgłą, a deszcz spływał strumieniami z gałęzi jodeł. Lecz po pewnym czasie chmury się trochę przerzedziły i słońce wyjrzało nieoczekiwanie. Krople deszcze na jodłach lśniły, jak brylanty.

Szkic stojącego chłopca, trzymającego w jednej ręce wiklinowy koszyk, a w drugiej dużą, papierową kopertę

— Nie wierzę, żeby Jerzyk przyszedł — szepnęła nagle Celinka. — Napewno matka nie pozwoliła mu sprzedać tego obrazka.
— O, właśnie, że idzie! zawołał Dan, kiwając w podnieceniu z altany.
— Niesie ogromny koszyk — skonstatowała Fela. — Nie przypuszczacie chyba, żeby ten obrazek niósł w takim koszyku!
Okazało się, że Jerzyk przyniósł obrazek w koszyku i po chwili już wchodził po trzeszczących schodkach do altany. Obrazek był zawinięty w papier i spoczywał na wędzonych śledziach, któremi koszyk był napełniony. Zapłaciliśmy mu żądaną sumę, lecz nie odwinęliśmy obrazka, dopóki nie poszedł.
— Celinko — szepnęła Fela uroczyście. — Ty jesteś najlepsza z nas, więc odwiń tę paczkę.
— Ach, nie jestem wcale lepsza od was wszystkich — odparła Celinka — ale mogę ją odwinąć, jeśli chcecie.
Drżącemi palcami Celinka rozwinęła papier. Otoczyliśmy ją dokoła, starając się nie oddychać. Wyjęła z papieru obrazek i podniosła go wgórę. Spojrzeliśmy.