Przejdź do zawartości

Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/370

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ale to jest okrutna historja, — oświadczyła Fela, gdy Historynka umilkła. — Helena porzuciła męża i uciekła z innym mężczyzną?
— Było to istotnie okrucieństwem cztery tysiące lat temu, — przyznała Historynka, — ale w naszych czasach już się poglądy zmieniły. To jest jedynie dobre, co może trwać długo.



Lato nasze minęło, a było piękne i niezapomniane. Poznaliśmy całą słodycz dziecięcej radości, poznaliśmy urok wczesnego świtu, piękno poświaty księżyca i głęboki spokój upalnych nocy. Pławiliśmy się w rozkoszy, jaką daje śpiew ptaków, czy plusk srebrzystych kropel deszczu opadających na pola i tajemniczy szept rozedrganych na drzewach liści. Zawarliśmy braterstwo z wiatrem i gwiazdami, z książkami i baśniami, z wesoło płonącym ogniem na kominku podczas chłodnej jesieni. Niepodzielnie nasze były te wszystkie drobne, kochane czynności codzienne, towarzyskie sprzeczki, wspólne myśli i niezapomniane przygody. Byliśmy bogaci we wspomnienia owych niepowrotnych miesięcy, które już minęły — bogatsi nawet niż zdawaliśmy sobie z tego sprawę. Przed nami teraz było marzenie o wiośnie. Zawsze jest przyjemnie o wiośnie śnić i marzyć, bo posiada się tę pewność, że przyjdzie ona kiedyś i ukaże się oczom naszym piękniejsza jeszcze, bardziej majestatyczna i pełna uroku.

KONIEC