Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/369

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czął chodzić prawidłowo. Nie mam ochoty o pół godziny wcześniej wieczorem kłaść się do łóżka.
Gdy popołudniu ciotka Janet wyprawiała do miasta wuja Rogera i ciotkę Oliwję, zegar został cichaczem cofnięty. Historynka i Piotrek przyszli do nas na noc, a przed spaniem urządziliśmy sobie ucztę w kuchni, którą dorośli oddali nam do dyspozycji.
— Przyjemnie było patrzeć, jak się wypakowuje tę starą skrzynię, — zauważyła Historynka, wylizawszy dokładnie krem z głębokiego spodka. — Ale teraz, kiedy już jest po wszystkiem, przykro mi jakoś, że się tę skrzynię otwierało. Zawartość jej przestała już być dla nas tajemnicą. Wszystko teraz o niej wiemy i nigdy więcej nie będziemy sobie wyobrażali tych cudownych rzeczy, które w niej były schowane.
— Lepiej jest wiedzieć, niż sobie wyobrażać, — rzekła Fela.
— Ach nie, wcale tak nie jest, — pośpieszyła zaprzeczyć Historynka. — Jeżeli wiesz o czemś, to musi to być dla ciebie faktem, lecz jeżeli wyobrażasz sobie, zawsze wszystko widzisz w ładniejszych kolorach.
— Przypaliłaś dzisiaj trochę ciasteczka i to jest właśnie fakt, którego mogłaś uniknąć, — uśmiechnęła się ironicznie Fela. — Czyż nie czułaś, że ciasto się pali?
Gdy kładliśmy się spać, księżyc zaglądał przez okno do naszego pokoju. Z łóżka mego widziałem dokładnie ciemne kontury jodeł znaczące się na srebrzystym nieboskłonie. Na dworze był mróz, wiatr przycichł i ziemia spoczywała w uśpieniu.
Po przeciwnej stronie korytarza Historynka opowiadała Feli i Celince starą historję o Pięknej Helenie i zakochanym w niej Parysie.