Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

miejscu jest żołądek, — narzekał Dan, dotykając dłonią obolałego brzucha. — Ach, ach, ach!
— Idźcie po wuja Rogera, — rozkazała Celinka, blada, lecz spokojna. — Felu, nastaw imbryk wody. Dan, zaraz ci dam musztardy z gorącą wodą.
Musztarda z gorącą wodą dała pożądany skutek, lecz nie sprawiło to ulgi Danowi. Coraz głośniej stękał i jęczał. Wuj Roger, którego przywołaliśmy z pola, natychmiast poszedł po doktora, każąc jednocześnie Piotrkowi sprowadzić panią Ray. Piotrek pobiegł natychmiast, lecz po kilkunastu minutach wrócił tylko w towarzystwie Sary. Pani Ray i Judy Pineau w domu nie było. Sara mogłaby właściwie wcale nie przychodzić, bo i tak nie mieliśmy z niej wielkiego pożytku, przeciwnie pogarszała tylko sytuację, snując się bez celu po kuchni, płacząc i pytając wciąż Dana, czy umiera.
Jedyna Celinka panowała nad wszystkiem. Fela nadrabiała miną, a Historynka usiłowała „podnieść na duchu“ Dana, lecz gdy bóle stały się jeszcze silniejsze, tylko Celinka była owym aniołem opiekuńczym. Przedewszystkiem kazała się Danowi położyć do łóżka i poczęła mu stosować rozmaite środki, które wyczytała w „Lekarzu Domowym“; okładała mu przytem brzuch kompresami tak gorącemi, że aż sobie obydwie ręce poparzyła.
Nie ulegało wątpliwości, że Dan cierpiał okropnie. Jęczał, wił się w bólach i ciągle przywoływał matkę.
— Ach, jakież to straszne! — szeptała Fela, załamując ręce i spacerując po kuchni. — Ach, dlaczego ten doktor nie przychodzi? A mówiłam Danowi, że jagody są trujące, mam jednak nadzieję, że chyba się po nich nie umiera.
— Kuzyn tatusia czterdzieści lat temu umarł, jak się najadł jagód, — szlochała w kąciku Sara Ray.
— Milczałabyś lepiej! — mitygował ją Piotrek szep-