Przejdź do zawartości

Strona:Karol Gjellerup-Pielgrzym Kamanita.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie sądzę tak, o czcigodny.
— Gdy zaś mistrz zacznie mówić, czy jego świadomość ujawniona w tej chwili, jego wrażenia, spostrzeżenia i wyobrażenia będą stanowiły istotę jego? Czy tak sądzisz?
— Nie sądzę tak, o czcigodny.
— Czy ciało i świadomość mistrza razem wzięte stanowią jego istotę?
— Nie stanowią!
— Czyż tedy mistrz bez ciała, albo bez świadomości, lub bez jednego i drugiego jest właściwym mistrzem?
— Różni się on o tyle od swego ciała i świadomości, że cechy te nie stanowią całej jego istoty.
— Jakież tedy możesz przytoczyć jeszcze cechy poza ciałem i jego dostrzegalnemi właściwościami, oraz świadomością łącznie z jej treścią, które to cechy, prócz tych, które nie stanowią jego istoty, wyrażałyby ją dokładnie?
— Przyznaję, o czcigodny, że cech takich nie mogę przytoczyć.
— Widzisz tedy, bracie Kamanito, że nie możesz już nawet w tym, naszym zmysłowym świecie pojąć mistrza pod względem prawdziwej istoty jego. Czyż masz tedy prawo twierdzić, że mąż doskonały, czy uczeń, który odrzucił precz wszystką nieczystość ziemi, podpada unicestwieniu po śmierci, gdy ciało jego ulegnie rozkładowi, dlatego tylko że nie posiadasz środków ujęcia jego prawdziwej istoty w tamtem życiu pozagrobowem.
Na słowa te zwiesił pielgrzym głowę i siedział milczący i zadumany.