Przejdź do zawartości

Strona:Julian Krzewiński - W niewoli ziemi.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiązek sprzątnąć mieszkanie i już. Jeżelibym ja miała z mężem wikt, a to jensza para kaloszy, ale że nie, to jestem tak, jak przychodnia, więc tylko dwa razy na dzień do obsługi.
Wściekłość powoli ogarniała Anatola, gdy słuchał zgrzytliwej mowy starej przekupki. Podnosił się powoli na rękach z otomany, strasznym wzrokiem patrząc w twarz bezczelnej baby.
Przez palce patrzył na grube koszykowe brane przez nią przy najmniejszym sprawunku, na to, że jej mąż nieraz nosił kołnierzyki lub krawaty ogromnie z kształtu, czy koloru przypominające jego własne; to też teraz, kiedy pierwszy raz tego dnia zażądał usługi, bo pokój nie był sprzątnięty, gdyż w nim spał, a tu spotkała go z jej strony moralna nauka, jedynie dlatego, że jak zwykle był za delikatny, — przestał nagle panować nad sobą.
Zerwał się na równe nogi, chwycił za poręcz krzesło i wrzasnął jakimś nieludzkim głosem.
— Won!! Won, psia krew, żeby was obojga natychmiast tu nie było!
Twarz blada, oczy rozszerzone, palec wyciągniętej ręki, groźnie wskazujący »precz«, podziałały na Tomaszową dziwnie kojąco.
Ręce założone po napoleońsku opadły po