Przejdź do zawartości

Strona:Julian Krzewiński - W niewoli ziemi.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Anatola schwytano pod ręce, wsadzono do dorożki, a potem przypomina sobie, że wychylił niezliczoną ilość białego, że wołał wraz z innymi »Eljen!«, że gospodyni kamienicy, którą w Warszawie dziedzic zamieszkiwał, przysłała stróża, aby ich uspokoił.
Jak się znalazł w domu u siebie, nie pamięta.
Głowa go nagle teraz rozbolała i jak stał w szlafroku, padł na wznak, na otomanę.
Niesmak w ustach potęgował w nim niesmak do tego życia czczego i bezcelowego. Czuł nieprzeparte obrzydzenie do siebie i do całego swego otoczenia.
Ach, rzucić to wszystko, uciec, nie zawiadamiając o tem nikogo...
Leżąc na otomanie, kopnął parę razy piętą w ścianę.
Mrucząc, weszła starsza kobieta do pokoju.
— Niech mi Tomaszowa zagotuje herbaty — rozkazał znudzonym głosem.
Tomaszowa najwidoczniej była w złym humorze, gdyż sapała i przestępowała z nogi na nogę, jakby szykując się do dłuższej mowy i nie spiesząc się z podaniem tak upragnionego w tej chwili napoju.
— Ja, proszę-ż też pana, nie jestem żadna sługa, nie mam żadnego wynagrodzenia. Za pomieszkanie w kuchni, proszę‑ż pana, z mężem, mam obo-