Strona:John Galsworthy - Święty.pdf/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mi kwiatami; za beztroskiem życiem z dnia na dzień, jakie prowadziła przez pięć lat przed wybuchem wojny. High Constanca w czasie winobrania! Ileż to lat temu — dziesięć, jedenaście! Ach! Gdybyż miała przed sobą tych dziesięć lat, z n i m! Dziesięć słonecznych lat! Wtedy byłby ją kochał, wtedy uczucia jego nie uległyby zmianie! A jej nie sprzykrzyłby się napewno tak, jak inni. — Za pól godziny — pomyślała — będzie już tutaj siedział naprzeciw mnie; i znowu będę patrzyła, jak się wysila i przymusza do okazania mi tkliwości, której nie odczuwa! To zbyt upokarzające! Ale wszystko mi już jedno; muszę go mieć!
Przerzuciła swoją garderobę, szukając jakiejś nieznanej mu sukni, czy barwy, jakiejkolwiek odmiany, któraby jej mogła pomóc. Niestety wypróbowała już wszystkich tych małych sztuczek — była bankrutką. Ogarnął ją tak ciężki, beznadziejny nastrój, że nie przebrała się nawet i położyła się w swym pielęgniarskim stroju na tapczanie udając, że śpi, podczas, gdy służąca przygotowywała kolację. Leżała tak przygnębiona, bez ruchu, starając się wszelkiemi siłami nabrać odwagi; czuła, że przegra wszystko, o ile się przyzna do swej klęski; a jednocześnie wiedziała, że wiąże go z nią jedynie litość. Kiedy jednak usłyszała jego kroki na schodach, przesunęła sobie szybko dłonie po twarzy, jakby chciała zetrzeć z policzków krew i leżała zupełnie cicho. Miała nadzieję, że wygląda blado; tak też było w istocie; pod oczyma jej rysowały się głębokie cienie, ślady bolesnych przeżyć ostatnich kilku godzin. Poprzez zmrużone rzęsy widziała, że się zatrzymał i patrzył na nią ze zdziwieniem. Śpi, czy może chora? Nie drgnęła. Chciała go śledzić. Przeszedł na palcach przez pokój i stanął koło tapczanu, spoglądając na nią. Zmarszczka przecinała mu czoło: — Och, pomyślała — nie miałbyś nic przeciw temu, żebym już leżała nieżywa, mój miły przyjacielu. —