Przejdź do zawartości

Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kiem na przebieranie się do kolacji była jedyną godziną w dniu, należącą zupełnie do nich. Inka mogła słyszeć, jak biegały po tylnych schodach i goniły się w korytarzach. Kid Mc Coy toczyła walkę na poduszki w Rajskiej Alei tuż nad jej głową. Gromadki dziewcząt przechodziły koło okna sali z wesołemi okrzykami i śmiechem. Osiodłano i wyprowadzono ze stajni Paprykę i Tobaska, dwa konie wierzchowe. Inka widziała dziewczęta, okrążające galopem owalny plac rekreacyjny, podczas gdy Marcin, nauczyciel jazdy konnej, wymachiwał biczem i popędzał je. Marcin był teraz pogięty i połamany przez reumatyzm, ale w swej dawno zamierzchłej i nieustraszonej młodości był „cowboyem“, a kiedy uczył dziewczęta jazdy konnej, tak mało liczył się z możliwością połamania kości, że nawet zuchwalsze i śmielsze nauczycielki nie mogły na to patrzeć bez strachu. Inka była jego ulubioną uczennicą; prosta jak świeczka siedziała na grzbiecie Papryki bez siodła nawet, tylko na derce. Tylko od czasu do czasu, kiedy Marcin był w dobrym humorze, zdarzało się, że konie siodłano wyłącznie tylko dla zabawy publiczności. Inkę bolało serce na widok Zuzi i Ludki, dwóch najdroższych przyjaciółek, bawiących się