Przejdź do zawartości

Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pewnej soboty, wieczorem — było to w październiku — jakie pół tuzina dziewcząt zebrało się w pokoju Reni. Panienki przykręciły płomień gazu i siedziały na stosach poduszek i poduszeczek. Przez okno szeroką strugą wlewało się światło księżycowe. Zpoczątku śpiewały cicho jakąś pieśń w tonacji molowej, ale pomału śpiew przeszedł w rozmowę. Rozmowa, zgodnie z światłem księżycowem i przelatującemi po niebie obłoczkami, miała zabarwienie uczuciowe i wkońcu naturalnie zeszła na Wielkie Przeżycie Reni. Ociągając się, lecz zachęcana i proszona gorąco przez koleżanki, opowiedziała znowu, swą historję — której „nowe“ jeszcze nie słyszały, a która dla „starych“ była zawsze nową.
Dekoracja sceny była wspaniała: Oświetlone księżycem piaszczyste wybrzeże, bijące o brzeg fale i szumiące sosny. Kiedy Renia przypadkiem opuściła jaki szczegół, słuchaczki jej, napamięć umiejące już całą historję, natychmiast ją uzupełniały.
— A on przez cały czas, jak mówił, trzymał cię za rękę! — wtrąciła Zuzia.
— Och, Reniu, naprawdę? — zabrzmiał jakby zawstydzony, chór „nowych“.