Przejdź do zawartości

Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/283

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Stały właśnie przed okazałą drewnianą willą z werandą, na której bawiło się troje dzieci. Dzieci na ich widok zaprzestały zabawy, stanęły na schodach i przyglądały się im.
— Chodź — gwałtownie rzekła Inka. — Zaśpiewamy „Na cygańskim szlaku“. (Była to najulubieńsza w ostatnich czasach pieśń całej pensji.) Ty będziesz mi akompanjowała na tamburynie i możesz przytem kłapać swą podeszwą. Może być, dadzą nam dziesięć centów. Będzie to wspaniały „kawał“, jeśli nam się uda zarobić na koszta powrotu do domu — a jestem pewna, że mój śpiew wart dziesięciu centów.
Ludka spojrzała w pustą ulicę. Nigdzie nie było widać posterunkowego. Niechętnie dała się Ince pociągnąć za sobą i rozpoczął się śpiew. Dzieci z zapałem biły brawo i obie przyjaciółki już były pewne, że się im przedstawienie nadzwyczaj udało, gdy naraz drzwi otworzyły się i pokazała się w nich jakaś pani — rzekłbyś, rodzona siostra Miss Lord.
— Zaprzestańcie natychmiast tych hałasów. Tu leży ktoś ciężko chory.
Ton również przypominał łacinę. Odwróciły się i uciekły tak prędko, jak na to podeszwa Ludki pozwalała. Kiedy już oddzielały je od łaciń-