Przejdź do zawartości

Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— No to nie! — rzekła Inka. — Zatem co zrobimy?
— Mogłybyśmy wrócić do fotografa i pożyczyć od niego na powóz.
— Co to, to nie! Ani myślę paradować znowu przez całą długość głównej ulicy z tą dziurą w pończosze.
— Bardzo słusznie! — wzruszyła Ludka ramionami. — Wymyśl co innego.
— Mogłybyśmy pójść do biura wynajmu powozów i tam —
— To po drugiej stronie miasta. Nie mogę taki kawał drogi kłapać wciąż podeszwą. Za każdym krokiem muszę podnosić nogę na dziesięć cali od ziemi.
— Też słusznie! — tym razem Inka wzruszyła ramionami. — Może ty wymyślisz coś lepszego.
— Mnie się zdaje, że najmądrzej byłoby wsiąść do omnibusu i poprosić konduktora o kredyt.
— Oczywiście! I wobec wszystkich pasażerów opowiedzieć, że jesteśmy z Zakładu św. Urszuli. Rozniosłoby się to w tej chwili po całem mieście, a Wdowa byłaby wściekła.
— Więc i to nie! Co robić?