Przejdź do zawartości

Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

naraz weszła Jelly z panem Gilroy. Nie zauważyli mnie, a ja zpoczątku też nie zwracałam na nich uwagi — i właśnie doszłam do miejsca, w którem detektyw mówi „czy to ślad ludzkiej ręki?“ — gdy naraz oni zaczęli się sprzeczać tak, że chcąc nie chcąc musiałam słuchać, a w dodatku wstyd mnie było przerywać im.
— Cóż mówili? — zapytała Ludka, niecierpliwie przechodząc do porządku nad jej usprawiedliwianiem się.
— Niezupełnie rozumiałam. On próbował jej coś wytłumaczyć, ale ona nie chciała nawet słuchać tego, co mówił — była wprost straszna! Wiecie, jak ona to mówi: „Ja to doskonale rozumiem, nie chcę słuchać żadnych usprawiedliwiań się, masz dziesięć wypracowań za karę i przyjdziesz w sobotę na osobną lekcję gimnastyki.“ Kłócili się tak jaki kwadrans i zwolna stawali się coraz sztywniejsi. Wreszcie on chwycił kapelusz i wyszedł. I wiecie, nie przypuszczam, żeby od tego czasu kiedykolwiek był przyszedł. Przynajmniej ja ani razu go nie widziałam. A teraz ona taka smutna. Od tego czasu jest jakby odmieniona.
— A może być strasznie miła — rzekła Zuzia.