Przejdź do zawartości

Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Daję panu możność rozpoczęcia nowego życia. Jeśli pan jesteś mężczyzną, co się zowie, zgłosi się pan z tym listem i dostanie pan zajęcie. Jeśli pan jesteś tchórzem i nie zgłosisz się pan z tym listem, będziesz pan przez cale życie już włamywaczem — i to w dodatku, jak myślę, wcale nędznym!
Otwarła szeroko okno i zachęcająco skinęła głową.
— Dowidzenia, Miss — rzekł.
— Dowidzenia — rzekła Inka — życzę panu szczęścia!
Zatrzymał się, jedną stroną ciała zwrócony ku pokojowi, drugą już na zewnątrz. Pragnął się jeszcze raz upewnić.
— Czy pani jest pewna, że on nie zawiedzie? Czy pani nie bierze mnie na kawał?
— Nie zawiedzie — zaryzykowała swe słowo. — Ja nie biorę pana na kawał.
Inka tyłem prześliznęła się na schody i szczęśliwie okrążyła podniecony tłum, wciąż jeszcze zebrany w Wschodniem Skrzydle. Zgiełk powstał nanowo, ponieważ Ewelina Smith znalazła w swoim pokoju na podłodze wytrych. Pokazano go kpiącemu wciąż Marcinowi, jako namacalny dowód, że włamywacz istotnie tu był.