Przejdź do zawartości

Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Z Wschodniego Skrzydła wiódł ciasny korytarzyk do mieszkań służby. Umknęła do tego korytarzyka. Gdyby mogła dostać się na tylne schody, byłaby ocalona. Otworzyła nagle drzwi i ku swemu przerażeniu spostrzegła jeszcze większe zamieszanie. Wśród służby wybuchła panika. Ujrzała zmykającą Małgosię, owiniętą kocem w czerwone pasy, podczas gdy nad całym tym tumultem wznosił się silny alt Nory:
— Ratunku! Morderca! Tu jest włamywacz.
Inka zatrzasnęła drzwi i cofnęła się w głąb korytarzyka. Za nią Ewelina wciąż histerycznie wyła:
— Widziałam ducha! Widziałam ducha!
Przed nią krzyk „Złodziej! Złodziej!“ stawał się coraz głośniejszy.
Doprowadzona do rozpaczy przed tą podwójną demonstracją, Inka rozpłaszczyła się na murze w sprzyjających ciemnościach korytarzyka, dziękując w duchu Bogu, że dawno planowane oświetlenie elektryczne nie zostało jeszcze zaprowadzone. Z jaki tuzin głosów wołał o zapałki, ale zdawało się, że nikt nie mógł ich znaleźć. Inka kurczowo szarpała poszewkę, zawiązaną dokoła jej szyi, ale Ludka mocno przewiązała ją białą wstążką do włosów, a w dodatku węzeł był