Przejdź do zawartości

Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/250

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jeszcze tyle czasu, że zdołała porwać placek — podczas gdy wytrych z trzaskiem upadł na podłogę i ten trzask w przerażonej wyobraźni Inki wzmożonem echem odbił się aż w hallu na końcu korytarza. Nie miała sposobności ruszać skrzydłami i szeptać „Chodź“. Ewelina nie czekała na jej zaproszenie, przeciwnie, otwarłszy usta jak najszerzej tylko mogła, wydawała krzyk po krzyku z taką rozdzierającą uszy intensywnością, że Inka w pierwszej chwili zlękła się do tego stopnia, iż sama nie mogła ruszyć się z miejsca. Wreszcie, wciąż jeszcze piastując w ramionach placek, rzuciła się do ucieczki.
Ku jej konsternacji, na wołanie Eweliny ze wszystkich stron zaczęły odpowiadać niemniej przerażone krzyki. Zdawało się, że cały Zakład zbudził się i krzyczał. Słyszała, jak trzaskano drzwiami, słyszała, jak pytano o przyczynę tego zamieszania. Szybko pobiegła w stronę swego pokoju, spodziewając się, że ciemności i ogólne zamieszanie ułatwią jej ucieczkę, gdy naraz na końcu korytarza pojawiła się Miss Lord, wesoło przyodziana w kwiecisty szlafrok. Inka omal nie wpadła jej w ramiona. Jęknąwszy ze strachu pobiegła znów w stronę wrzeszczącej Eweliny.
Teraz zrozumiała, że jest w pułapce.