Przejdź do zawartości

Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/245

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Niemało się najadły po drodze strachu, niemało było też tłumionego chichotu, ale wreszcie wytrych i placek — z uszkodzoną zlekka tylko piramidą z bitej śmietany, ale wciąż jeszcze najwyraźniej cytrynowy, został bezpiecznie ukryty pod łóżkiem Inki, gdzie miał oczekiwać swej roli w nocnym figlu.
Jak zwykle o wpół do dziesiątej odezwał się dzwonek na zgaszenie świateł, ale tym razem dzwonił dla głuchych uszu. Szkoła była wciąż rozbawiona. Małe dziewczątka w „Baby Ward“ uganiały po hallach, walcząc poduszkami, dopóki sama Wdowa surowo nie kazała im iść do łóżka. Było już koło dziesiątej, gdy panienki, piekące ciastka, umyły swe oblepione ręce i udały się na górę.
Inka zastała w swym pokoju delegację tych, które brały udział w wyścigach z ziemniakami, oczekującą ją z nowiną, że zdobyła nagrodę. Zaciekawiony tłum zebrał się, ażeby być świadkiem otwierania pudełka, zawierało ono blaszany wieniec pogrzebowy, który był wystawiony tej zimy w oknie przedsiębiorcy pogrzebowego. — Kid kupiła go tanio, ponieważ popstrzony był przez muchy i tego nie można było zmyć. Wieniec nadziano na kij hockey’owy i obnoszono go tak