Przejdź do zawartości

Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rała się, aby w niem było pięknie i zacisznie i wygodnie i nie pozwalała mu ani pić, ani kląć, ani palić. Więc gdy spoglądał w przeszłość —
— Gryzły go wyrzuty sumienia na myśl o straconych latach — uzupełniła gładko Inka — i pragnął żyć tak, aby w dalszym ciągu stać się godnym słodkiego, kobiecego wpływu, który zmienił zupełnie jego występny tryb życia —
— Czytałaś to! — wykrzyknęła Renia.
— Ani mi się śniło! — odpowiedziała Inka.
— Bądź co bądź — mówiła dalej Renia z wyzywającą miną — zakochali się i pobrali —
— A jej ojciec i matka, patrząc na nich z nieba uśmiechali się, błogosławiąc kochaną, małą córeczkę, która tyle szczęścia wniosła w osamotnione serce?
— No — tak! — zgodziła się Renia z pewnem wahaniem.
Nie było uczucia, któregoby ona nie potrafiła przełknąć, wiedziała jednak z zabójczego doświadczenia, że Inka nie była pod tym względem tak żarłoczna.
— Istotnie, nadzwyczaj wzruszająca historja — mówiła Inka — ale o ile dotyczy Kid Mc Coy?
— Jakto? Nie rozumiesz? — fiołkowe oczy Reni rozszerzyły się z zainteresowania. — To