Przejdź do zawartości

Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Kolacja w połowie już minęła, kiedy Inka wróciła.
Padłszy na swoje krzesło, rozwinęła serwetę z miną kobiety, rozrywanej na wszystkie strony.
— No i jakże tam było? — pytały ją koleżanki. — Opowiedz-że! Ładnie było w cyrku?
Inka potwierdziła ruchem głowy.
— Cyrk był zachwycający — słonie też — i wuj Bobby także. Po przedstawieniu byliśmy na herbacie. Dał mi bukiecik fiołków i pudełko czekoladek — zamiast tej książki z powiastkami. Powiedział, że nie chce, aby osoba w moim wieku nazywała go „wujem Bobby“ — wobec czego musiałam „wuja“ wyrzucić. To śmieszne, ale on naprawdę wygląda młodziej, niż przed siedmiu laty. Powiedział też, że często ma interesy w sąsiedztwie.