Przejdź do zawartości

Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Zaczęli sobie przypominać dawne czasy i rozmowa zeszła na Mińcię.
— Czy pamiętasz, jak raz Mińcia przegryzła sznur i wlazła do kościoła?
Inka zaczęła się wić ze śmiechu na samo wspomnienie.
— Boże! Nigdy tego nie zapomnę!
— A zwykle tatuś wyklęcał się od nabożeństwa, ale w niedzielę mamusia blała go za łeb i musiał iść, a kiedy zobaczył wtedy, że Mińcia też idzie do kościoła z jakimś uroczystym uśmiechem na twarzy —
Wuj Bob przechylił głowę wtył i roześmiał się.
— Bałem się, że pana sędziego razi apopleksja!
— Ale najkomiczniejszą rzeczą — mówiła Inka — było widzieć ciebie i ojca, wyciągających kozę z kościoła. Ty ciągnąłeś, ojciec popychał, a koza to się opierała, to znów bodła.
Nagle złapała się na tem, że zapomniała seplenić, ale wuj Bobby był zbyt zajęty wspomnieniami, aby móc to spostrzec. Bez zwrócenia na siebie jego uwagi Inka znów wróciła do swej dawnej roli.
— A tatuś krzyczał na mnie zato, że sznul był ulwany, a tymczasem to zupełnie nie była moja