Strona:Jean Webster - Właśnie Inka.pdf/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

chylone poza poręcze, podczas gdy Inka z lalką na ręku zeszła do salonu.
Wśliznęła się nieśmiało przez drzwi, dygnęła, i wyciągnęła wstydliwie rączkę do wysokiego pana, który szedł na jej spotkanie.
— Jak się masz, wuju Lobelcie! — rzekła, sepleniąc.
— Doskonale! Czy to mała Inka?
Wziął ją pod brodę i podniósł jej głowę dogóry, aby się jej lepiej przyjrzeć — jako że, w tym wypadku — na szczęście, miał trochę krótki wzrok. Uśmiechała się do niego naiwnie, szeroko otwartemi, niewinnemi, dziecinnemi oczami.
— Zaczyna się z ciebie robić duża dziewczyna! — oświadczył tonem ojcowskiej pochwały. — Sięgasz mi już prawie do ramion.
Usiadła daleko od niego w głębokim fotelu skórzanym i siedziała wyprostowana ze złożonemi nóżkami, ściskając mocno lalkę.
— Dziękuję baldzo, wuju Bobby, za tę wspaniałą lalkę!
To mówiąc, Inka ucałowała złożone do martwego uśmiechu usteczka lalki.
Wuj Bobby przyglądał się jej z wzrastającem uznaniem. Podobał mu się ten wczesny przejaw instynktu macierzyńskiego.