Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom V.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i kanoników Krakowskich, po odśpiewaniu mszy wielkiej, w czasie której wszyscy przyjmowali Najśw. Sakrament Ciała Pańskiego, wszedłszy do konklawe, zgodnie i swobodnemi głosy obrali przez natchnienie zacnego męża mistrza Tomasza z Strzępina, ś. Teologii i praw doktora, kanonika Krakowskiego i podkanclerzego królestwa Polskiego. Za jego wyborem wstawiał się Kazimierz król Polski, tudzież prałaci i panowie, którzy z sejmu odbywającego się w Piotrkowie w uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego słali o to umyślnych posłów, jako to, Jana z Bobrku kasztelana Bieckiego, i Wojciecha Żychlińskiego sekretarza królewskiego, lubo wstawienie to u wyborców żadnej nie spowodowało względności. Po dokonanej elekcyi dwa złowrogie w Krakowie zdarzyły się wypadki, a to za grzechy ludzkie wywołujące słuszną karę Bożą, którą łaska Zbawiciela niechaj litościwie odwrócić raczy. Albowiem w dzień elekcyi, o nieszpornej godzinie, dzwon największy i przecudnego dźwięku, Zbyszek zwany, który był Zbigniew kardynał i biskup Krakowski własnym sprawił nakładem, i przy poświęceniu swoje mu nadał imię, urwawszy się w czasie dzwonienia spadł, a w tym upadku utrąciło mu się ucho. Dla zachowania jednak pamiątki tego przesławnego ojca kardynała, odlano go na nowo i naprawiono kosztem kapituły, po rozbiciu bowiem stał się zupełnie niezdatnym. Drugiego dnia, zaraz nazajutrz, wszczął się pożar w domu Tomasza płatnerza, na ów czas rajcy Krakowskiego, obok kościoła Ś. Piotra: a gdy z razu przy słabej i niedbałej obronie nie pospieszono go ugasić (albowiem wszyscy prawie rzemieślnicy poszli byli strzelać do kurka, inni zaś dla przypatrywania się powybiegali w miejsce zwykłe za miasto) ogień począł się szerzyć gwałtownie, a wiatr, który w tej samej godzinie zawiał silnie od północy, pędził i roznosił szybko płomienie na wszystkie strony. Do tego, gdy w niektórych domach płonących pozajmowały się prochy, pożar z taką wybuchnął gwałtownością, że on żar straszliwy nikomu nie dozwalał przystępu. Zaniechano przeto obrony, a wszyscy krzątali się jedynie około swoich dobytków, aby je ratować i unosić w miejsca bezpieczne. Zgorzało przeszło sto domów na ulicach Grodzkiej i Kanonnej, przytém cztery kościoły, Ś. Piotra, Jędrzeja, Marcina i Maryi Magdaleny, tudzież wspaniałe kollegium prawnicze. Dwa tylko domy kanoniczne, jeden mistrza Mikołaja Spiciner kantora, a drugi Jana Długosza kanonika Krakowskiego, z trudnością ocalały. Zajmował się pożar już i w zamku Krakowskim, niósł nań bowiem wiatr w tę stronę gorejące węgle; ale przy usilnej obronie przecież go ugaszono. Zginęło w tym pożarze wiele ludzi obojej płci, którzy albo rzeczy swoje z ognia wyrywali, albo się z niemi po piwnicach chowali: smutny widok, któryby nieprzyjacioł samych poruszył! Wielu wierzyło pobożnie, że pożar tak srogi był karą niebios za nadane