Strona:Jack London - Córa nocy.pdf/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tkwiące w brodzie i włosach f całe wreszcie to straszne ciało, sprężone do skoku. Obserwacja trwała jedno mgnienie tylko. Jeszcze nie przebrzmiało echo jego jęku, jak nieznany wykonał skok. Wówczas cisnął weń latarkę i przypadł do ziemi. Poczuł na swych żebrach uderzenia stóp nieznanego. Skurczył się więc w sobie jeszcze więcej, a nieznany z trzaskiem łamanych gałęzi zapad! w gąszcz.
Gdy ucichło człowiek podniósł się z ziemi. Stojąc na czworakach czekał Jostrożnie. Słyszał jak nieznany myszkował dokoła szukając go wszędzie. Bał się wydać najlżejszy odgłos, aby nie zdradzić mu swej kryjówki. Nie mógł jeszcze zaryzykować ucieczki. Wiedział, że przy najmniejszem poruszeniu wyda go trzask gałęzi. W pewnej chwili wyjął rewolwer. Rozmyślił się jednak, Odzyskał już spokój i miał nadzieję wymknięcia się bez szelestu. Słyszał kilka razy jak nieznany, poszukując go przedzierał się przez gąszcz. Były jednak chwile, że również jak on trwał czujny i nasłuchujący. To naprowadziło człowieka na pomysł. Jedną z dłoni opierał się o kawał grubej gałęzi. Ostrożnie macając dokoła drugą ręką przekonał, się że ma dość wolnej przestrzeni do rozmachu Wówczas podniósł ostrożnie gałąź i cisnął. Gałąź była gruba, ale niezbyt wielka, poleciała przeto daleko i z trzaskiem upadła na ziemię.
Usłyszał jak nieznany poskoczył chyżo w gąszcz. W tejże samej chwili począł pełznąć. Powoli ostrożnie czołgał się na czworakach tak długo aż wreszcie