Przejdź do zawartości

Strona:Henryk Pontoppidan - Ziemia obiecana.djvu/535

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gromca kar piekielnych, zwany popularnie w obozie przeciwników „narwanym djabłem,“ obok zaś niego smutny niedowiarek, kandydat Boserup. Uwagę powszechną zwracał oczywiście młody minister, siedzący przy pani Gilling, silący się na dostojną minę, ile razy go co do osób mówców informowali ustawieni w tyle wyfraczeni nauczyciele uniwersytetu ludowego.
Na trybunie, obok mówców zajął miejsce dyrektor Sejling, przewodniczący zebrania. Siedział poważny, nieruchomy, z rękami założonemi na piersi i miną surową i świadomą siebie, co go czyniło postrachem obu zarówno partyj. Zrazu był chwiejny podczas zebrań publicznych i to przynosiło ujmę jego popularności, ale w czasach ostatnich, mianowicie, gdy pośród młodzieży coraz większego nabierał znaczenia Pram, stał się nad wyraz pewny siebie i nieugięty. Był, jak ogólnie wiedziano, przywódcą konserwatywnej frakcji związku i powiadano, że jego to dziełem był przyjazd ministra. Krok to był sprytnie obmyślony, gdyż spowodował odrazu zniżkę akcji opozycji na przedpołudniowem posiedzeniu, umożliwiając uchwalenie boskiego pochodzenia Biblji, przygniatającą większością głosów.
Gorąco w sali stało się wprost niemożliwem do zniesienia. Mimo pootwieranych drzwi i okien kilka kobiet zemdlało. Wiszące wysoko u pułapu lampy dawały teraz tak nikłe światło, że część sali zaległ ponury mrok. Od czasu do czasu rozlegały się coraz to bliższe grzmoty.
Nagle powstało zamieszanie u bocznych drzwi. Ludzie zaczęli usuwać się i po chwili wszedł Emanuel.
Z trybuny przemawiał właśnie jakiś nauczyciel wiejski, nikt go atoli nie słuchał. Wszyscy zapa-