Strona:Gabriela Zapolska - Dlaczego wiary nie mają.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ocalić, że tchórzostwo nie jest równoznaczne z inteligencyą.
— Panie poruczniku! — wyrzekł sztygar, zamykając oczy, jakby stał nad krawędzią przepaści, — ten człowiek skłamał. Ja rzeczywiście zajmuję się propagandą, ja tu przyszedłem, aby podniecać go do wytrwania w strajku, tak, jak poprzednio namawiałem go do przystąpienia do strajku.. ja...
— Haraszo! dawolno! — przerwał żandarm — resztę zeznań pan złoży w gubernii.
I zwróciwszy się do żandarmów, dodał:
— Wziat!
Sztygar podsunął się w cień, gdzie stał koło barłogu Piotr i zapytał:
— Czy teraz wierzysz we mnie, Piotrze?
Nie było odpowiedzi
Żandarmi otoczyli sztygara i wzięli go pomiędzy siebie. Gdy z brzękiem ostróg przestępowali próg izby, świeca zagasła i nastała ciemności, tak, jakby z wyjściem sztygara, zagasło światło w tej ciemnicy, gdzie w agonii wlokły się dnie wolnych najmitów. Przez wpół otwarte okno wiatr jęczał przeraźliwie, wiatr smutny, jesienny.
A w kącie o ścianę biła głową Julka i jęczała:
— Oni go w turmę zamkną! oni go w turmę zamkną tatuniu!...