Przejdź do zawartości

Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

działa ich, umierających na tem ogromnem łożu. Czuła, że znowu krzyknie, ale zwalczyła ten odruch. Córka Starra nie ma prawa być tchórzem. Och, ta sowa! Jeżeli i dziewczynka odwróci od niej oczy, okaże się z pewnością, że ptak zsunął się przez ten czas na dół i kroczy ku niej z rozpostartemi skrzydłami, z otwartym, olbrzymim dziobem. Emilka nie śmiała oderwać oczu od ptaka, ażeby nie dać mu swobody ruchów. Czuła zimny pot na czole.
Wtem — promień słońca padł przez szczelinę w okiennicach na portret dziadka Murraya. Twarz jego wyłoniła się nagle z mroków, surowa, posępna, nadprzyrodzona. Nerwy Emilki odmówiły posłuszeństwa. W niepohamowanym ataku panicznej trwogi pobiegła ku oknu, jak szalona, rozsunęła zielone firanki, wspięła się na palce, otworzyła okiennice. Za oknami roztaczał się pogodny krajobraz, płynęło ciche, spokojne życie ludzkie. A do okna przystawiona była od strony zewnętrznej drabina! Przez chwilę sądziła Emilka, że stał się cud, ażeby mogła uciec ze swego więzienia.
Kuzyn Jimmy wspinał się dziś przez całe rano po drabinie, bo sadził rośliny na dachu mleczarni, ziemią wysypanym. Drabina była mocno uszkodzona i kuzyn postanowił się jej pozbyć. Chwilowo odstawił ją na bok, pod oknem garderoby.
Szybka, jak błyskawica, wskoczyła Emilka na parapet okna, przyklękła i zaczęła powoli spuszczać się wdół po drabinie. Zbyt była przejęta pragnieniem ucieczki, aby zwrócić uwagę na kruchość spróchniałych szczebli. Gdy nareszcie znalazła się na ziemi, po-

144