Przejdź do zawartości

Strona:Emilka dojrzewa.pdf/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

(Emilka, rozsierdzona: — Cóż za sposób wyrażania się o nas, pozbawiony szacunku! Ach, gdybym nie miała na sobie tego szlafroka, stanęłabym przed niemi i zażądałabym wyjaśnień!)

— Ona powinna być krótko trzymana, ja znam się na ludziach — ciągnęła dalej panna Potter. — Będzie flirtować, gdy dorośnie, to widać odrazu. Będzie powtórzeniem Julki. Zobaczysz! Przewraca oczami do każdego, kto na nią spojrzy!

(Emilka, ironicznie: — Nieprawda! A matka moja nie flirtowała z nikim. Byłaby mogła, ale nie robiła tego. A wy możebyście i chciały, ale nie mogłybyście flirtować, wy, szanowne matrony!!)

— Ona nie jest taka ładna, jak była Julka. Jest bardzo podstępna i przebiegła. Pani Dutton mówi, że nigdy nie spotkała przebieglejszego dziecka. Ale niektóre rzeczy podobają mi się w biednej Emilce.

Ton pani Anny Cyrylli był nader protekcjonalny. „Biednej!”. Emilka zgrzytnęła zębami.

— Czego w niej nie lubię, to jej próżności — rzekła panna Potter stanowczo. — Ona wciąż mówi mądre rzeczy, przeczytane w książkach i podaje je za swoje pomysły.

(Emilka, urażona: — Nieprawda!)

— Jest bardzo ironiczna i zjadliwa, a pyszna jak sam Lucyfer — zakończyła panna Potter.

Pani Anna Cyrylla roześmiała się znowu pobłażliwie i łagodnie.

— To są cechy nieuniknione w Murrayównie. Największą ich wadą jest przeświadczenie o ich niezawodnej wyższości nad wszystkimi innymi ludźmi, a Emilka pełna jest tego mniemania o sobie. Jej się

82