Przejdź do zawartości

Strona:Emilka dojrzewa.pdf/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

okryciu. Ruth Dutton nie była w gruncie rzeczy złą kobietą, była tylko głupiem, upartem stworzeniem, które pokusiło się o tresurę skowronka. Była szczerze przerażona, że z jej winy Emilka może się przeziębić i dostać suchot. A jeżeli Emilka postanowi nie wrócić pod żadnym pozorem do Shrewsbury, ludzie będą „gadać”, a Ruth Dutton nienawidziła „gadania”, gdy ona sama była jego przedmiotem. Tak więc doszła do wniosku, że najlepiej będzie nie słyszeć impertynenckiego przywitania siostrzenicy.

— Czy spędziłaś noc na ulicy? — spytała cierpko.

— O nie, skądże! Byłam w Srebrnym Nowiu, pogawędziłam z kuzynem Jimmy, zjadłam coś lekkiego i wróciłam.

— Czy widziałaś się z Elżbietą? A może z Laurą?

— Nie. Spały.

Pani Dutton odetchnęła powtórnie.

— Dałaś dowód wielkiej niewdzięczności, Emilko — rzekła chłodno. — Ale przebaczam ci tym razem... — urwała nagle. Przecież te słowa zostały już wypowiedziane przed chwilą? Zanim zdążyła obmyślić inne zdanie, Emilka zniknęła już na schodach. Pani Ruth Dutton pozostała w kuchni z niemiłem poczuciem połowicznego triumfu, o ile wogóle o jej triumfie mogła tu być mowa.

186