Przejdź do zawartości

Strona:Emilka dojrzewa.pdf/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nieraz odczuwamy zjawiska i wzruszenia tem mocniej, tem ostrzej. Myśli jej były szybkie i sprawne. Snuła w duchu cały szereg marzeń, rozmów świetnych i dowcipnych i była sobą mile zdziwiona chwilami. Życie było piękne i zajmujące, a ją samą poprostu rozsadzała żywotność, młoda i bujna. Była sama, ale nie samotna.

Szła, uosobiając swym zwyczajem rzeczy i zjawiska dokoła.

— Człowiek tak wiele traci, tracąc łatwowierność — mówiła sama do siebie. Pomyślała, że jest to mądre spostrzeżenie i zapragnęła znaleźć się jaknajrychlej przy swem biurku, aby je zanotować.

Tak więc, obmywszy duszę z goryczy w uroku nocy wiosennej i świeżem powietrzu, ożywiona od stóp do głów intensywnem życiem duchowem, przybyła Emilka do ciotki Ruth, gdy wzgórza oblane były purpurą wschodzącego słońca. Była pewna, że jeszcze zastanie drzwi wejściowe zamknięte na klucz. Ale nie: klamka ustąpiła, drzwi otworzyły się i Emilka weszła do kuchni, gdzie ciotka Ruth rozniecała ogień.

Po drodze obmyślała Emilka cały szereg powitań okolicznościowych, a teraz zapomniała, co sobie przygotowała do formułki. W ostatniej chwili przyszło jej do głowy coś niezwykłego:

— Ciotko Ruth, wracam, aby ci powiedzieć, że ci przebaczam, ale żeby to się nie powtórzyło.

Prawdę powiedziawszy doznała pani Ruth Dutton znacznej ulgi na widok Emilki. Bała się Elżbiety i Laury (sprzeczki familijne Murrayów były groźne!), a przytem lękała się o Emilkę, która może poszła do Srebrnego Nowiu w cienkich pantofelkach i lekkiem

185