wszystkiego, co ona mu opowiada. Więc ja ją łaję, ale z równem powodzeniem mogłabym łajać Królową Wichrów. Ilza śmiała się i uścisnęła mnie:
— Kochanie, co to był za huk! Kiedy go usłyszałam, odrazu ochłonęłam z gniewu.
Iłża deklamowała w zeszłym tygodniu na naszym koncercie szkolnym i wszyscy byli nią zachwyceni.
Ciotka Ruth powiedziała mi dzisiaj, że ma nadzieję, iż zostanę jedną z „czołowych uczennic”. Wszystkie uczennice, które otrzymują 90 punktów na sto przy egzaminie przedświątecznym, a w żadnym przedmiocie nie spadną poniżej 80, nazywają się „czołowemi uczennicami” i zostają odznaczone złotemi gwiazdkami, które noszą na piersiach aż do następnego egzaminu. Jest to wysokie odznaczenie, które niewielu uczennicom przypada w udziale. Jeżeli „przepadnę”, ciotka Ruth będzie strasznie nieprzyjemna. Muszę zdać pierwszorzędnie.
Listopadowy numer „Pióra” wyszedł dzisiaj z druku. Posłałam mój wiersz o sowie w zeszłym tygodniu na ręce wydawcy, ale nie wydrukował go. Natomiast zamieścił wiersz Eweliny Blake, głupi, pretensjonalny wierszyk o „Liściach Jesiennych”, coś w tym rodzaju, jak ja pisywałam przed trzema laty.
A Ewelina pocieszała mnie wobec całej klasy, widocznie Tom Blake powiedział jej o nadesłaniu przeze mnie wiersza.
— Nie powinna pani być tem zmartwiona, panno Starr. Tom mówi, że ten wiersz nie jest bynajmniej zły, ale naturalnie nie jest na poziomie „Pióra”. Za