Przejdź do zawartości

Strona:Emilka dojrzewa.pdf/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zwyczajenia Emilki od tych „bazgrot”, będących stratą czasu i papieru. Pewna była, że ten plan się powiedzie, bo wiedziała, jak bardzo Emilka pragnie jechać na studja. A tu nagle ten nierozsądny, niedorzeczny, samolubny upór niewdzięcznego dziecka! „Krew Starrów się odzywa”, myślała ciotka Elżbieta z goryczą, zapominając o dziedzictwie Shipleyów. Co tu robić? Wiedziała ze swych doświadczeń przeszłych, że nic na świecie nie skłoni Emilki do odstąpienia od stanowiska, zajętego przez nią. Wiedziała również, że Wallace, Oliver i Ruth nie poprą jej, Elżbiety, jakkolwiek uważali tę pisaninę za głupią i niezgodną z tradycjami. Elżbieta Murray przewidywała zupełną porażkę, a ta perspektywa nie uśmiechała się Elżbiecie Murray. Byłaby chętnie potrząsnęła, ujmując ją mocno za ramiona, tą bladą, wiotką istotą, siedzącą na kanapie. Taka delikatna, taka młoda, a taka niezłomna! W ciągu trzech lat zgórą usiłowała Elżbieta Murray wyleczyć ją z tej manji pisania i w ciągu trzech lat nie zdołała odnieść zwycięstwa!

Elżbieta, zirytowana, cerowała zawzięcie, a Emilka siedziała, nieporuszona, walcząc z gorzkiem rozczarowaniem i poczuciem niesprawiedliwości. Postanowiła, że nie rozpłacze się w obecności ciotki Elżbiety, ale z wielkim trudem powstrzymywała łzy. Byłaby wołała, żeby Stop nie machał ogonem z takiem zadowoleniem, jakgdyby wszystko było jak najlepiej z szaro-kociego punktu widzenia. Pragnęła, aby ciotka Elżbieta kazała jej odejść. Ale ciotka Elżbieta tylko cerowała zapamiętale i nie odzywała się ani słowem. Wszystko razem było jakby złą marą senną. Zerwał

104