Przejdź do zawartości

Strona:Emil Pouvillon - Jep Bernadach.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bie tyle razy, a teraz już nie będzie. Wspominał, przeżywał wszystkie pieszczoty i rozrzewniał się nad przeszłością. Ach! ujrzeć ją, usłyszeć jej głos! Mniejsza z tem, że słowa jej kłamliwe; pocałunkami zatłumi słowa na wargach.
— Bepa! och Bepa! — jęczał głośno.