Przejdź do zawartości

Strona:Edgar Wallace - Pod biczem zgrozy.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kościstymi palcami W pierś swego interlokutora — czy nie możnaby uzyskać zeznania dobrowolnego?
— Dobrowolnego zeznania? — zdumiał się Wallis, wyglądający w tej chwili na wcielenie niewinności.
— Czy nie zechciałbyś pan być w tym wypadku świadkiem głównym, któremu przysługuje bezkarność? — spytał inspektor oschle.
— Byłaby to rzecz bardzo korzystna dla mnie! — odparł Wallis, wzruszając bezradnie ramionami. — Ale jakże mam być świadkiem głównym w sprawie, o której nie wiem zgoła nic? Nagroda pociąga mnie niesłychanie, przyznaję i gdybym posiadał kompanów złoczyńców, dałbym się z łatwością namówić. Sumienie moje, dostosowuje się zawsze do danych okoliczności i przypomina mniej więcej z miarą nóg, jakiej używają szewcy do pomiaru kljentów swoich. Jest to niesłychana wprost przystosowalność, coś jak skala, która posuwa się w górę i w dół.
— Nie mam ochoty słuchać dłużej o sumie-