Przejdź do zawartości

Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 6 Pisma krasomówcze.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Wystąpił problem z korektą tej strony.
64
CYCERONA O MOWCY.

często potrzebuje w obronie spraw pomocniczej nauki prawa, dla tego dodałeś ja wymowie za służebniczkę za nią idącą.

LVI. Dziwowałeś się bezwstydności tych adwokatów, którzy nie znając małych, podejmują się wielkich ręczy, i którzy śmieją roztrząsać najważniejsze pytania prawa cywilnego, chociaż go nie umieją i nigdy się go nie uczyli; ale łatwo bardzo obronić ich od tych dwóch zarzutów: bo niema w tem nic dziwnego, jeżeli kto nie wiedząc jakiemi słowy zawiera się małżeństwo przez wzajemne kupno[1], broni w sądzie kobiety, która takim ślubem wstąpiła w stan małżeński; a jeżeli jedna jest sztuka kierowania małym i wielkim statkiem, nie idzie za tem, żeby kto nie zna formuły prawnej przy podziale dziedzictwa używanej, nie mógł prowadzić sprawy o podział dziedzictwa.
Powiedziałeś, że najważniejsze sprawy, w sądzie stu mężów roztrząsane, zawisły na punktach prawa cywilnego: pytam cię, jaka była z tych spraw, której człowiek wymowny, nie będąc prawnikiem, nie mógłby doskonale bronić? W tych wszystkich sprawach, jako to, w sprawie Maniusza Kuriusza, której niedawno broniłeś, K. Hostyliusza Mancyna, tudzież tego chłopca z drugiej żony urodzonego, którego ojciec nie posłał pierwszej rozwodowego listu, zachodziła zawsze między najbieglejszymi prawnikami największa o prawie niezgoda.
Pytam tedy, na coby się w tych sprawach przydała mowcy znajomość prawa, kiedy ten prawnik otrzymałby górę, któryby

  1. Trzy były u Rzymian sposoby zawierania ślubów małżeńskich: najdawniejszy, prawem XII Tablic przepisany, przez zamieszkanie, usus, kiedy kobieta zamieszkała przez cały rok z mężczyzną, i w tym przeciągu czasu nie oddaliła się z jego domu jak tylko przez trzy następujące po sobie nocy; drugi, zwany confarrcatio, przez podanie małżonkom ręką kapłana placka z czystej mąki pszennej, far, który pożywali na znak że się pobrali; trzeci przez wzajemne kupno, coemptio, kiedy małżonkowie w przytomności pięciu świadków dawali sobie pieniądz, jak gdyby się nawzajem kupowali. Zawierając taki ślub, pan młody zapytywał pannę młodą: Czy chcesz być moją małżonką i matką dzieci? ta odpowiadała: chcę. Panna młoda zapytywała potem pana młodego: Czy chcesz być moim małżonkiem i ojcem dzieci? ten odpowiadał: chcę, i już było po ślubie.