Przejdź do zawartości

Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 3 Mowy.djvu/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ale i senatowi oddał: nie tylko senatowi, ale i straży publicznej: nie tylko straży, ale i władzy najwyższego urzędnika, któremu senat całą Rzeczpospolitę, wszystkę młodzież Italii, wszystkie siły ludu Rzymskiego poruczył. Nigdyby się pewnie Milo w moc Pompejuszowi nie oddał, gdyby swej sprawie nie ufał, widząc zwłaszcza że Pompejusz na wszystkie wieści ucho nakłaniał, wielkich się rzeczy obawiał, wielkie miał podejrzenia, niektórym pogłoskom wiarę dawał. Taka jest siła sumienia, sędziowie, taka w niewinnym człowieku i w winowajcy: niczego się nie boi, kto nic złego nie popełnił; karę zawsze ma przed oczyma, kto przewinił.
Jakoż nie bez słusznych przyczyn sprawa Milona zdawała się zawsze sprawiedliwą senatowi: widzieli ci mądrzy ludzie naturę uczynku, przytomność umysłu, silną obronę obżałowanego. Ażaliście zapomnieli, sędziowie, kiedy gruchnęła pogłoska o zabiciu Klodiusza, co mówili, czego się domyślali nie tylko nieprzyjaciele Milona, ale nawet niektórzy nieświadomi rzeczy? Utrzymywali, że Milo nigdy do Rzymu nie powróci: bo czy to w gniewie i uniesieniu zabił Klodiusza, tyle mu, mówiono, na śmierci jego zależało, że bez przykrości oddali się z ojczyzny, nasyciwszy nienawiść krwią swego nieprzyjaciela; czy też śmiercią jego ojczyznę chciał oswobodzić, wahać się nie będzie mąż wspaniałomyślny, ocaliwszy Rzeczpospolitą z niebezpieczeństwem własnego życia, uledz prawu, unieść z sobą nieśmiertelną sławę, a nam zostawić owoce swego szlachetnego poświęcenia. Wielu nam nawet nowego Katylinę, okropne zamachy przepowiadało. «Wybuchnie, opanuje jakie miejsce, wojnę ojczyźnie wypowie.» Niesczczęśliwi czasem, najlepiej ojczyźnie zasłużeni obywatele! których najpiękniejsze czyny ludzie nie tylko zapominają, ale im najszkaradniejsze przypisują zamiary. Wszystkie te domysły były płonne; aleby się ziściły, gdyby co Milo popełnił, z czegoby się nie mógł uczciwie i sprawiedliwie oczyścić.
XXIV. Jakie potem rzucano na niego potwarze! któreby każdego człowieka poczuwającego się do mniejszej winy zatrwożyły; ale on jak je zniósł, bogowie nieśmiertelni! co mówię, zniósł? jak niemi pogardził! jak je za nic miał i na co ani winowajca choćby najodważniejszy, ani człowiek niewinny bez wielkiej mocy duszy zdobyćby się nie mógł. Powiadano że stosy puklerzów, mieczów, rzędów na konie, rohatyn, pocisków, schwycić u niego można: nie było w Rzymie uliczki, nie było zaułku, gdzieby dla Milona domu nie najęto: