Przejdź do zawartości

Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 3 Mowy.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Wystąpił problem z korektą tej strony.

otrzymał przez jego potępienie przychylnego dla siebie przesądu! Ale ani masz o tem pewności, ani na tem polegasz: inne powody, inne myśli wzbudziły w tobie nadzieję zgubienia Plancyusza. Masz wielkie dostatki, szeroko rozpostartą wziętość, wielu przyjaciół, wielu ci sprzyjających, wielu życzących twego wyniesienia. Plancyuszowi wielu zazdrości, wielu myśli że ojciec jego, zacny człowiek, zbyt uporczywie obstaje przy prawach i swobodach stanu rycerskiego. Wielu jest także nieprzyjaciół wszystkich oskarżonych: ci tak świadczą przeciw kabałom wyborowym, jak gdyby albo sędziowie skłonić się mieli do ich świadectwa, albo to przyjemnie było ludowi Rzymskiemu, albo jak gdyby tym sposobem łatwiej od niego urząd, którego pragną, otrzymać mogli. Nie będziecie mnie widzieli, sędziowie, walczącego z nimi moim dawnym zwyczajem; nie żeby mi wolno było unikać, czego ratunek Plancyusza wymaga, lecz że nie trzeba mówić o tem, co wam wiadomo. Z drugiej strony widzę pomiędzy zabierającymi się do świadczenia przeciw memu klientowi ludzi, którzy mi się tak zasłużyli, że będzie rzeczą waszej roztropności naprowadzić ich na dobrą drogę, od czego moje skromność uwolnicie. O to jedno proszę was bardzo i zaklinam, sędziowie, tak dla dobra mego klienta, jako też wszystkich obżałowanych, żeby w sądzie waszym los niewinnych osób nie zawisł od fałszywych doniesień i rozsianych płonnych pogłosek. Wielu przyjaciół oskarżyciela, niektórzy nawet nam niechętni, wielu oszczerców i zawisników nie jedno zamyślili. Nic tak szybko nie lata jak obmowa, nic łatwiej z ust nie wychodzi, nic się prędzej nie ima, mc się szerzej nie rozchodzi. Nie żądam od was, jeżeli odkryjecie zkąd wzięła początek obmowa, żebyście ją zaniechali lub utaili; ale jeżeli się co niewiedzieć zkąd rozejdzie, albo co takiego, czego nikt nie słyszał albo donosiciel tak niedbały zdawać się wam będzie, iż zapomina od kogo słyszał, albo jeżeli się dowiedział od osoby tak niegodnej wiary, iż nie osądził za rzecz potrzebną zatrzymać jej imie w pamięci; w takim razie prosimy was, aby zwyczajne wyrażenie takiego człowieka: «słyszałem,» nie zaszkodziło niewinnie oskarżonemu.

XXIV. Przechodzę teraz do mego przyjaciela, L. Kassiusza[1]. Nie chciałem sprzeczać się z tobą, Laterensie, o owym Juwencyuszu,

  1. Brat K. Kassiusza Longina, który należał potem do spisku na życic Cezara, oskarżał Plancyusza spólnie z Laterensem.