Przejdź do zawartości

Strona:Arthur Howden Smith - Złoto z Porto Bello.djvu/373

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Słychać było uderzenia w drzwi na końcu kajuty oficerskiej.
— Pośpieszaj, człecze! Nie możemy czekać!
— A czy nie chcecie ubrać mnie w liberję?... — nalegał Ben.
— Ani mi się nie śni!
On skoczył, nie mówiąc już ani słowa, my zaś wyciągnęliśmy go, ociekającego wodą, i usadowiliśmy pomiędzy sobą.






361