Strona:Arthur Howden Smith - Złoto z Porto Bello.djvu/367

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Próbuj mnie tylko palcem ruszyć, a zabiję albo ciebie albo siebie samą! — przestrzegła go.
On zaś zaśmiał się niepewnie i ruszył ku niej; kiedym podniósł nogę, by wkroczyć pomiędzy nich, ktoś wcisnął mi rękojeść noża w prawą rękę.
— Bierz to — posłyszałem głos Silvera. — Powiedz mu, że będziesz walczył za nią.
Machinalnie postąpiłem krok naprzód i znalazłem się w kręgu światła, otaczającego beczkę Bonesa. Sam Bones zatrzymał się i jął mi się przyglądać z pewnem widocznem zakłopotaniem.
— On powiada, że będzie za nią walczył, Billu, — zawołał Silver usłużnie z poza mego ramienia, gdy zaś Bones wybuchnął stekiem przekleństw, ów szepnął mi w ucho:
— Naznacz ją swojem piętnem. Jest to stare prawo zbójeckie.
Gdym jeszcze się wahał, nie dość go rozumiejąc i nie mogąc oderwać oczu od Bonesa, który wydobywał właśnie noż z pochwy, Silver burknął z gniewem:
— Nuże, durniu, prędzej! Byle jak! Wystarczy małe nacięcie na jej ręce... twoim nożem!
Moira posłyszała go i odgadła znaczenie jego słów; niezwlekając włożyła mi pod ramię swoją lewą rękę.
— Niech ci Bóg pomaga, Bob — szepnęła. — Jam twoja...
Nie ociągałem się już i końcem noża, danego mi przez Silvera, naznaczyłem szkarłatny krzyżyk na jej dłoni. Były to chyba najosobliwsze zaręczyny, jakie widziano w jakiemkolwiek małżeństwie.
— Panna O‘Donnell jest moją narzeczoną — zawołałem na cały głos. — Pozatem kapitan Flint poręczył nam słowem, że ani jej ani żadnemu z nas nie stanie się żadna krzywda.
— Słowo Flinta nie jest lepsze od mojego — zaśmiał się Bones. — To też zapowiadam ci, Koźlo Skórko, że najpierw cię schwycę i wychłostam, a potem dla nauczki obetnę ci uszy.
I wymachnął niedbale ręką.
— Brać go, kamraci! Nie mogę się zniżyć do tego, by walczyć z jeńcem.

355