Przejdź do zawartości

Strona:Arthur Howden Smith - Złoto z Porto Bello.djvu/366

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gdy stawał oko w oko z niebezpieczeństwem. Poza osłoną tłuszczu oczki jego przerzucały się jak sztylety od twarzy do twarzy, badając, odgadując, oceniając.
Silver pierwszy przemówił.
— Otóż ich mamy, Billu.
Bones dwakroć przejechał językiem po obwodzie swych warg, zanim zdobył się na odpowiedź; nie spuszczał przytem czu z Moiry.
— Ładna dziewka, hę?
— Jak się waćpan do mnie odzywasz! — zawołała Moira.
Piraci zarechotali śmiechem.
— Hola, waćpanna chcesz brykać, jak widzę! — zadrwił Bones. — Potrzeba cię ujeździć, a ja mam na cię bat, żeby wygnać z ciebie te fochy!
— Odpokutowałoby za to dziesięciu takich jak ty — odcięła, się Moira, podnosząc hardo głowę.
Silver uciszył drugi wybuch ogólnego śmiechu. Mimowolnym podziwem przejęła mnie zręczność tego niecnoty.
— Tak jest, łaskawa panienko — ozwał się z szacunkiem, — kapitan radby tylko się dowiedzieć, ile czasu zabrałoby wykopanie skarbu, który państwo z rozkazu kapitana Murraya zakopaliście na Skrzyni Umrzyka?
Moira nadal trzymała głowę podniesioną.
— Jeżeli nie boicie się ciężkiej roboty, tedy mogłoby to wam zająć nieledwie połowę jednej wachty.
Silver zwrócił się z kolei do mnie z tymże respektem, żądając potwierdzenia tego, co ona powiedziała. Jakoż ja i Piotr potwierdziliśmy jej słowa.
— A czy daleko to od wybrzeża? — zapytał ją następnie Silver.
— Jednemu może się wydawać, że daleko, a innemu, że całkiem blisko — zaperzyła się Moira.
Na to Bones zeskoczył z beczki.
— Mówiłem, że potrzeba cię okiełznać i zostaniesz też poskromiona, moja dziewucho, — oznajmił. — Zdaj resztę na mnie, Silverze. Wezmę ją na rufę i zmuszę, by wyśpiewała wszystko, co wie.
Ona spokojnie i drwiąco wpatrzyła się w jego rozgorzałe ślepia.

354