Przejdź do zawartości

Strona:Świętopełk Czech - Jastrząb contra Hordliczka.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tów, czyby choć w ten sposób nie zrozumieć tajemniczego znaczenia wonnego hołdu.
Po raz pierwszy w życiu żałowała Irena, że szept kwiatów jest tylko wymysłem poetów.
Bukiet ten był dla niej wydarzeniem tak wielkiem i ważnem, że mógbym mu poświęcić kilka ustępów swego opowiadania tem samem prawem, jakiem poświęcają koledzy moi całe rozdziały pierwszemu spotkaniu swych szczęśliwych lub nieszczęśliwych kochanków. Było to nieme wyznanie miłości przez nieznajomego. Ale wyznanie to było rzeczywistością i Irena była prawie pewną, że niewidzialny ofiarodawca odrzuci z pewnością prędzej lub później magiczną czapkę, która go ukrywa przed upragnionym jej wzrokiem. Ta tymczasowa niewidzialność nie przynosiła mu wcale ujmy. Nowelami wykarmiona dziewczęca wyobraźnia wypełniała puste miejsce za bukietem najpowabniejszą postacią swoich snów i łączyła w niej wszystkie przymioty ciała i duszy, rodu i majątku, ku którym zawsze leciały jej ciche marzenia. Tylko najczulsze uczucie mogło wybrać i ugrupować kwiaty w tak piękną całość i z takim to zrobić smakiem, a kiedy sobie marzące dziewczę wyobraziło, że palce jej ideału dotykały tych dzieci sztucznej wiosny, nie mogła nad sobą zapanować i wycisnęła na nich słodki, gorący pocałunek.
Promieniała szczęściem i pychą.
Wszystko musiało podziwiać piękno bukietu razem z nią, a podług tego mierzyła skutek, jaki wywarła jej piękność na nieznanym ofiarodawcy.