Powieści (Krasicki, 1830)/Uczta mędrców z Plutarcha

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł Powieści
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


UCZTA MĘDRCÓW Z PLUTARCHA.

Dyokles. Odległość czasu zwiększa pospolicie, albo umniejsza dawne powieści; a nawet to, co było za naszych czasów, ma teraz rozmaite wykłady. Niech będzie za przykład owa uczta, którą Peryander mędrcom sprawił. Nie tylko tam znajdowali się owi siedmiu zawołani, byłem i ja, i przywiodłem Talesa; jeźli więc żądasz, co się tam działo, opowiem.
Gdyśmy się zbliżali do miejsca uczty, zdybaliśmy Niloxena Naukraczyka, który powracając z Egiptu, miał list od Amaza tamtejszego króla do Bijasa; miało to być zagadnienie, na które jeźliby odpowiedzi nie dał, innym mędrcom powinien go był ukazać. Jeźli zagadka, rzekł Tales, zgadnie ją, jak i pierwszą. Jakaż była pytałem? oto skazał był do niego Amazys, aby wykroił z barana, którego mu posłał, rzecz najlepszą, i razem najgorszą, odesłał język.
Czci go, rzekł Dyokles, król Egiptu, niemniej i ciebie, chociaż o przyjaźń królów nie dbasz. Stąd zaś o tobie mniemanie powziął, żeś królów obraził powieściami twojemi, gdyś mówił : iż najosobliwszą jest rzeczą długowieczność tyrana : także i to, jakoby najdziksze z drapieżnych zwierząt był tyran, najzjadliwsze z swojskich pochlebca. Prawda, iż król Egiptu nie kładzie się w tej liczbie, jednakże mu takowe powieści nie miłe.
Pierwsza odpowiedź, rzekł Tales, nie moja, do drugiej się przyznaję, alem naówczas o złym sterniku mówił; choć to jednak inaczej udano, ja tak powiem, jak ów, co chcąc psa uderzyć, potrącił macochę, i rzekł : nie straciłem na zamachu. Peryander następcą jest tyrana i tak go zowią, ale co innego nazwisko, co innego rzecz. Zmniejsza on ohydę nazwiska, gdy dobrych rad szuka, i pełni je : ale zapominamy, iż idziemy na ucztę, trzebaby się przygotować. Sabarytowie, jak wieść niesie, dla tej przyczyny na rok zamawiają biesiadników : ja rozumiem, iż dla przysposobienia umysłów w rzeczy przyzwoite, ten zamiar niedługi, ale gotować się jeść, to niegodne człowieka, i dla tego zaproszony z nami Chilon, chciał się wprzód dowiedzieć, z kim będzie obcował.
Gdyśmy przyszli na miejsce uczty, były łaźnie na pogotowiu, ale tam Tales nie poszedł: przypatrywał się igrzyskom, nie żeby jak mówił, miał w tem upodobanie, ale żeby pokazał, iż dobrą ochotą gospodarza nie wzgardza. Powracając zastaliśmy w przysionku Anacharsysa Scytę, a panienka mu włosy trefiła, jam się zdziwił, a Tales rzekł do owej panienki : dobrze czynisz, gdy zdobisz w dzikiej zwierzchnie postaci, najprzyjemniejszego z ludzi. Córka to była Peryandra, o której dał pytającemu świadectwo Tales : iż pod kształtną postacią, kryła wielki rozsądek, a starając się korzystać z nauki, której nabierała z rozmowy ludzi znamienitych, słodziła skromną radą ostre niekiedy ojca swego działania.
Wchodząc do izby stołowej spotkaliśmy Alexydama, syn to był tyrana Trazybula; znać było z twarzy jego gniew, opłonął nieco, gdy postrzegł Talesa, i rzekł : zniewagę mi czyni Peryander, gdy lada kogo przedemną do stołu sadowi, a więc ja wychodzę. Alboż rozumiesz, rzekł Tales, iż miejsce człowieka zniża? a ludzie są jak gwiazdy u Egipcyan, o których oni mówią, że im się wyżej obracają, tym jaśniej błyszczą? Moja rada z Lacedemonami trzymać : z tych jeden na ostatniej ławie osadzony, rzekł sadowiącemu : jak widzę i temu miejscu znalazłeś zaszczyt. Nie powinno nas to obchodzić, gdzie siedzim, o to starać się należy, abyśmy tym, z którymi siedzimy, przykrymi nie byli. Pokazać zaś, iż nas nizkie miejsce nie obchodzi, jest dać poznać towarzyszom rozsądek, gospodarzowi powolność i grzeczność.
Dobrze to mówić, rzekł Alexydam : ale i mędrcy pierwsze miejsce lubią : to powiedziawszy wyszedł. Myśmy weszli do izby stołowej, a Tales opowiedziawszy Peryandrowi rozmowę z Alexydamem, pytał o miejsce, które go było obraziło, i tam wraz z nami usiadł nie daleko Ezopa, który naigrawając się z dumy owego tyranowicza, rzekł : Muł rosły, a kształtny, chciał biedz w zawody z koniem; wspomniał na ojca, i ustał.
Żem siedział obok Bijasa, mówił mi Tales, abym mu powiedział, iż Niloxen z Egiptu świeżo przybyły miał od króla Amaza niektóre do niego zlecenia; już mnie o tem ostrzeżono, rzekł Bijas, ale ja czekam aż Bachus, według przysłowia, usta otworzy.
Te i podobne rozmowy przymilały ucztę, która jednak była bez zbytku, a to czynił gospodarz przez wzgląd na znamienitych i cnotliwych stołowników swoich.
Gdy zebrano potrawy, rozdano wieńce, bogom lano ofiary, i odezwała się muzyka. Z tej okoliczności pytał Ardalus Anacharsysa, czy u Scytów brakuje na muzykantach? Tak jak i na winnicach, rzekł Anacharsys; ale najmilsza bogom muzyka, głosy poczciwych ludzi.
Uciszyli się stołownicy, a Peryander rzekł : pierwsza przed swojemi odezwa cudzoziemcom się należy. Zdaje mi się rzeczą przyzwoitą, zapytać Niloxena, jakie ma zlecenie od króla Egiptu do Bijasa.
Gdzież lepiej, odezwał się Bijas, na te pytania odpowiadać, jak i tu, i z tymi? Wiem albowiem, iż to ma w poruczeniu przysłany, iż gdyby moja odpowiedź nie zdawała się dostateczną, udać się naówczas do innych, którzy teraz znajdują się z nami. Powstał natychmiast z miejsca swego Niloxen, i oddał Bijasowi list króla Egiptu : był takowy :

Amazys Król Egiptu Bijasowi.

» Od dawnego czasu posyłamy sobie, ja i król Etyopji, zagadnienia. Dotąd pokonany, zagadnął mnie teraz osobliwym sposobem, ażebym morze wypił. Jeżeli przyzwoicie odpowiem, ofiaruje kilka powiatów : jeźli nie, mam mu dać ziemię Elefantydy. Obmyśl sposób wybawienia mnie, i przeszlij przez Niloxena, a bądź pewnym o wdzięczności.
Cóż się wszystkim zdaje, rzekł Bijas, czy ma król Egiptu morze wypić, żeby kawał ziemi niepłodnej od sąsiada zyskał?
Ale choćby i chciał, rzeki Niloxen, jakże może podołać temu, iżby morze wypił? Może, odpowiedział Bijas, ale samo; żeby zaś to zdziałał, niech pierwej król Etyopów rzeki, które weń wpadają zatka.
Wszyscy jednostajnym odgłosem uwielbili bystrość dowcipu Bijasa. Niloxen porwał się z miejsca, i uściskał go; a gdy wzruszenie poczynało się uśmierzać, Chilon tak mówił do Niloxena : Nim Amazys wypije morze, powiedz mu od nas, ażeby mniej stał o ten napój, a raczej poddanych słodyczą rządów swoich zasilał. Przestał z ochotą na tem Niloxen, i żądał, iżby dane były rady królowi, jak się na tronie sprawować należy : najpierwszy, dodał, Solon jako prawodawca kraju swego, daćby ją powinien.
Zamilkli wszyscy, i Solon trwał nieco w milczeniu, przerywając go nakoniec rzekł : każdy panujący, temby na największą sławę zarobił, gdyby lud uczynił wolnym.
Bijas rzekł : największa sława, pełnić prawo ustanowione.
Tales. Ten z królów prawdziwie szczęśliwy, który się ostatniej starości doczeka.
Anacharsys. Być mędrszym niż rządzeni, to zaszczyt rządzącego.
Kleobul. Nie spuszczać się, ani wierzyć tym, którzy otaczają.
Pittakus. Niech się poddaui króla nie boją, ale się boją o króla.
Nakoniec rzekł Chilon : niech się każdy monarcha na przyszłość ogląda.
Gdy proszono Peryandra, aby dał swoje zdanie, rzekł : mnie się zdaje : iż to com słyszał, zamiast nauki i wsparcia tronu, odrazę od niego czyni.
Taką rzeczą, rzekł Ezop, ci którzy mieli dawać radę panującym, byli raczej ich oskarżycielami. Uśmiechnął się na to Solon, i rzekł : dla tegoż ja radziłem, żeby się zrzec pierwszeństwa, niżli, albo cierpieć, albo być przyczyną cierpienia. A jednak rzekł Ezop, mamy takowy wyrok bogów; szczęśliwe miasto, które głosu iednego słucha. A ten niesłucha, odpowiedział Solon, kto mówiącemu głos przerywa : i dla tego, gdy już rady zakończone, przynależy wysłuchać, co nam jeszcze Niloxen imieniem króla Egiptu powiedzieć ma.
Królowi Etyopji takowe ze strony swojej zagadnienia Amazys posłał : co jest najstarsze, najpiękniejsze, największe, najdoskonalsze, i razem najpowszechniejsze?
Drugie zagadnienie było takowe : co jest najpotrzebniejsze i najszkodliwsze, najtrudniejsze i najłatwiejsze?
I odpowiedział dostateczenie? spytał się Peryander. Takowe, rzekł Niloxen, przyszły od króla Etyopów odpowiedzi : Najstarszy czas — najpiękniejsze światło — największy świat — najdoskonalsza prawda—najpowszechniejsza śmierć — najpożyteczniejszy Bóg — najszkodliwszy duch zły — najmocniejsza fortuna — najłatwiejsza rozkosz.
Po niejakiem milczeniu, spytał Tales : czyli przestał na takowych odpowiedziach Amazys? Niektóre zdały mu się być dobre, rzekł Niloxen, niektóre odrzucił : mnie się zdają niedostateczne, mówił Tales.
A naprzód, jak czas ma być najstarszym, będąc podzielonym na przeszłość, teraźniejszość i przyszłość? Ostatnia z nich od pierwszej i drugiej, druga od pierwszej pośledniejszą, zaczem młodszą jest. Mówić, iż prawda jest doskonałością, jestto mówić, iż światło jest wzrokiem. Jeźli światło jest pięknością, czemu nie słońce, z którego światło pochodzi? To co dalej mówi, o Bogu i duchu złym, mniej uważnie powiedziane jest. Jeźli fortuna ma być najmocniejszą, czemuż tak niestateczna i płocha? Nakoniec i śmierć nie jest najpowszechniejszą rzeczą, gdyż się między żyjącymi nie znajduje.
Żeby jednak nie mniemano o nas, iż przyganiać umiemy to, czego sami zgadnąć nie możemy, starajmy się dać takowym zagadnieniom przyzwoite tłumaczenie. Jeźli się to zda, i przytomnym i Niloxenowi, ja pierwszy odpowiadać zacznę.
Co jest najdawniejsze? Bóg — ponieważ stworzonym nie jest.
Co najpiękniejsze? świat — wszystek się bowiem kształt w nim zawiera.
Co największe? miejsce — ponieważ wszystko w sobie obejmuje.
Co najdoskonalsze? czas — bo wszystko odkrył, albo odkryje.
Co najpowszechniejsze? nadzieja — bo i ci się nią cieszą, którzy nic nie mają.
Co najużyteczniejsze? cnota — bo ze wszystkiego korzysta.
Co najszkodliwsze? występek — bo wszystko zaraża i niszczy.
Co najmocniejsze? potrzeba — bo jest nieprzezwyciężona.
Co najłatwiejsze? iść za przyrodzeniem — bo i rozkosz niekiedy znudzi.
Przestali na zdaniach Talesa wszyscy, a w tem Peryander tak mówić zaczął : i nasi ziomkowie zadawali sobie niegdyś pytania, czego są dowody w powieściach i pismach.
Dla tej więc przyczyny, odezwał się Mnezyfil, obywatel Ateński, gdy się królom dały rady, nie zawadziłoby nam tu swobodnym posłuchać, co najbardziej przystoi rzeczompospolitym, a zatem, co je wzmaga, utrzymuje, i od upadku broni? Niech mój ziomek Solon głos pierwszy zabierze, gdyż jemu o tem najprzyzwoiciej mówić należy.
Tak więc Solon mówić począł : Wiesz miły Mnezyfilu, a z tobą Aleńczycy, co ja sądzę o rządzie powszechnym. Ale jeźli potrzeba w treści zamknąć, co ja najpożyteczniejszem wolnemu krajowi uznawam, nie co innego jest nad to, iżby wszyscy obywatele czuwali na to, aby przestępstwo ukarane zostało, i mieli to za własną krzywdę, co tylko się współziomków tycze.
Bijas rzekł : ta najlepsza rzeczpospolita, gdzie się tak prawa boją, jak gdzieindziej króla.
Tales. Gdzie obywatele ani zbyt możni, ani zbyt ubodzy.
Anacharsys : Gdzie równość zupełna we wszystkiem i u wszystkich, a cnota tylko różnicę czyni.
Kleobulus : Gdzie się bardziej boją nagany, niż prawa.
Piltakus : Gdzie dobrzy bez społeczeństwa ze złymi rządzą. Chilon : Gdzie prawa słuchają, a nie krasomowców.
Peryander podobnie się odezwał, jak i pierwej, gdy szło o króle, i zdało mu się, jakoby wyrzeczone prawidła zmierzały ku połączeniu arystokracyi z demokracją.
Ja żalem namieniłem, iżby przepisawszy już prawa monarchiom i rzeczompospolitym, wnijść w szczególne domów urządzenie, a o tem, dodałem, powie Anacharsys, co domu nie ma, i na wzór słońca na wozie z miejsca się na miejsce przewozi.
I dla tego, rzekł Anacharsys, słońce prawdziwie wolne za swoją skłonnością idzie, od nikogo wzruszone nie jest, a wszystko wzrusza. Ty Ezopie naprzykład, mniemasz, iż drzewo, wapno, i cegła czynią dóm, i zowiesz żółwia skoropą, a nie zwierzem. Zapomniałeś podobno, coś powiedział o lisie i lamparcie, gdy szło o pierwszeństwo. Mówił lis wówczas, nie idzie tu o pstrociznę, ale o rozum. Przez dóm, nie to co okrywa, ale okryci rozumieć się mają : byleby byli dobrymi, mniejsza o to, czy nad nimi kruszec, czy słoma. Teraz wróćmy się do wszczętej mowy, niech Solon zaczyna.
Rzekł Solon : ten dóm najlepszy, gdzie poczciwie nabytego majątku bez trwogi strzegą, udzielają bez wstrętu.
Bijas : Gdzie przez wzgląd na siebie, sam takim jest gospodarz, jakim się być dla drugich, przez wzgląd na prawo, okazuje.
Tales : Dóm taki najlepszy, który najmniej daje zatrudnienia.
Kleobulus : Gdzie pana bardziej kochają, niźli się boją.
Pittakus : Gdzie jest dość zawsze ku potrzebie, a nie masz żądzy do zbytkowania.
Chilon: Tam rząd najlepszy, gdzie najpodobniejszy do monarchji rządnej.
Gdy wyszła z biesiady małżonka i córka Peryandra, przyniesiono czarę : zakosztowawszy z niej gospodarz podał Chilonowi, ten Bijasowi, który Solonowi oddał. Gdy stała przed nim nietykana, rzekł Ardelus do Ezopa: ci mędrcy jeden drugiemu odsyłają napój, i póty go w zobopólnem uczczeniu będą trzymać, iż nakoniec czara do nas nie przyjdzie.
Pytał się Pittakus Mnezyfila, dla czego Solon nie pije, który jednak napisał :

Kiedy lat już dojrzałych następuje chwila,
Wenus, Muzy i Bachus, to mędrce zasila.

Może ty sam jesteś przyczyną wstrętu, rzekł Anacharsys, coś tak ostre przeciw pijakom ustanowił prawo; aleś ty na nie mniej baczny, rzekł Pittakus, który jako prawy Scyta, domagałeś się niedawno o pierwszeństwo u kufla. Śmieli się więc wszyscy z Anacharsysa, a Ezop powiedział bajkę.
Znalazł wilk pasterzów, co jedli barana, i rzekł : jakibyto był hałas, gdybyto ja!
Rzekł potem Chilon : przytoczono tu wiersz Solona, iż Wenus, Muzy i Bachus zasila mędrce: nie odzywa on się na zarzut, ale ja myśli jego świadom tak wyraz tłumaczę. Prawe i mierne rzeczy użycie, które działać cnotliwie można, nie zaś zbytnie zaleca; dzielność Wenery nie na lubieżności, Bachusa nie na pijaństwie zasadza: tym więc sposobem Wenera, Muzy i Bachus starce i mędrce bawią.
Mówiło się o rządzie, rzekł Cherysas : terazby się należało powiedzieć, czego potrzeba, żeby pewną miarę zachować w nabywaniu majątku?
Tak na to odpowiedział Kleobul : Dobrym prawo miarę wyznacza, i jej się ściśle trzymają; ale co do złych, przychodzi mi na myśl powieść: iż razu jednego prosił xiężyc matki, żeby mu kazała suknie sprawić, ale żeby były dogodne; a jak dogodne być mogą, rzekła matka, gdy się ty codzień odmieniasz?
Jednak i między mędrcami nierówny podział majątku bywa, ozwał się Kleodem lekarz; odpowiem ci po twojemu rzekł Kleobul: i wy lekarstwo mierzycie podług potrzeby, jednemu go więcej, drugiemu mniej dajecie, a równo zdatnie.
Miara w każdej rzeczy jest przyzwoita, ale nią przesadzać nie należy, jak Epimenides, który żył samemi tylko kołaczykami. Ale nie kazał wszystkim jeść same tylko kołacze, rzeki Peryander. Jemu to było dosyć, swoim zaś przykładem wstrzemięźliwość tylko zaleca.
Nie tak jego przykład, jak sama oczywistość daje nam poznać, rzekł Solon : iż drugą z najlepszych w życiu rzeczy byłaby ta, gdybyśmy się jak najlepszym pokarmem nasycić mogli: pierwszą albowiem kładę, gdyby się bez pokarmu obeszło.
A ja przeciw temu powstaję, rzekł Kleodem, osobliwie gdy się u stołu siedzi, u tego ołtarza, że tak rzekę, ludzkości, upadłby on, a z nim przyjemność towarzyska. Gdyby pożywienie nie było natury darem, ustałoby szacowne rolnictwo, i przemysł handlu, a ziemia ponura i dzika, czyniłaby okropny widok. Ubiegać się za zbytkami, niegodziwością jest, ale zrzekać się tego, co nas połącza i bawi, jestto nie być człowiekiem. Nieprzeczę ja temu, iż umysł nad zmyślność się wznieść może; ale trzeba i zmysłom ulgi i pociechy, a najniewinniejszą jest mierne z gustem pożywienie. Inne choć i godziwe, skrytość lubią : ta zawsze jawna, im więcej używających zgromadza, tym słodszą się staje. Niechże mi więc nie mają za złe, że mówię za brzuchem, rzekł nakoniec Kleodem, zabaczymy, kto się przeciw nam ośmieli.
A choćby i ja, rzekł Solon z uśmiechem, jeść, jestto zabiegać zniszczeniu, skutkiem więc jest niedołężności, a myśmy z tego zrobili rozkosz. Długoż trwa? póki jemy; dalej trawienie niedołężne i przykre. Gdybyśmy więc szczęśliwiej od przestępnych Danaid, napełnili raz nazawsze kadź naszę niewstrzymałą, a pożerczą; naówczas jak z ciężkiego jarzma oswobodzeni wyzwoleńcy, zyskalibyśmy prawdziwą wolność. Dusza, która się teraz pokrowca swego łataniem podli, uczułaby się tem, czem jest, a wzbijając się w lot naturze swojej przyzwoity, żyłaby sobie i prawdzie.
Zmierzchać się już poczynało, a zatem kończąc rozmowę, Solon rzekł : nadaliśmy prawa królom, państwom i każdemu człowiekowi z osobna. Mają swoje i biesiady, iżby je zbyt nie przedłużać : uczyniwszy więc bogom ofiary, rozeszliśmy się do domów.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.