Przejdź do zawartości

Kirgiz (Zieliński, 1901)/I

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Gustaw Zieliński
Tytuł Kirgiz
Podtytuł Powieść
Pochodzenie Poezye Gustawa Zielińskiego Tom II
Wydawca Własność i wydanie rodziny
Data wyd. 1901
Druk S. Buszczyński
Miejsce wyd. Toruń
Źródło skany na Commons
Inne Cały tekst „Kirgiza“
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom II
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
I.

Dość — dość żyłem nie sobie...
Duszno, ciasno jak w grobie
Żyć zamkniętym, w ścian czterech niewoli...
Mnie tu nuda zabije!...
Ha!... tam chyba ożyję,
Gdzie powietrza,... gdzie stepów do woli...

«Bom na stepach się rodził;
Wiatr pustyni mnie chłodził,
Gdym na koniu, biegł stada dozierać...
Ciągle widne niebiosy,
I step lśniący od rosy...[1]
Ach! tam tylko, i żyć i umierać.


«Berkut z gniazda choć dzieckiem
Wzięty sidłem łowieckiem
Sądzisz, — zbratał się z tobą człowiecze!...
O! poczekaj, niech z wiosną
Pióra w skrzydłach porosną,
Puść go tylko — on wie gdzie uciecze.

«Koniu! i ty u toku
Tęsknisz, choć ci obroku
Ani wygód nie zbywa stajennych —
I ty, nie tuś się chował...
Ciebie Kirgiz hodował...
Nam nie użyć w tych jurtach[2] kamiennych.

«Noc pomyślna do jazdy,
Świeci księżyc i gwiazdy.
Biały tuman po łąkach wije się...[3]
Śpij — nie czekaj nas panie!...
Na dzień dobry, w świtanie
Wiatr ci chyba wieść o nas przyniesie.»


∗                              ∗

Lecą — w lewo i w prawo
Mkną przedmioty tak żwawo,
Że nie poznać: dom, wzgórze, czy drzewo.
Lecą — jeździec wzniósł czoło,
Spojrzał — stepy wokoło...
Przed nim, za nim, na prawo, na lewo.[4]


Tu skończyły się drogi;
Przed nim, za nim — rozłogi
Puste, równe, faliste, szumiące. —
Gdy w nich Kirgiz żegluje
Któż mu drogę wskazuje?...
Niebo tylko, przez gwiazdy lub słońce.[5]

Lecą — któż ich dogoni?...
Tylko trawa się kłoni
Gdzie ją rumak w przelocie dotyka;
Ślad i jeździec — to chwila,
Wnet się trawa odchyla,
Jeździec przemknął — a za nim ślad znika.

Zioła, trawy w śnie drzemią...
Między niebem a ziemią,
Nikt nie czuwa, nie żyje — w pustyni
Jeździec powiódł oczyma,
Tak — nikogo tu nie ma
On sam — w środku téj ciemnej świątyni.[6]

W tem czarnoksięzkiem kole,
Kraina mroku w dole,
Lecz jej krańców, wzrok jeźdźca nie sięga —
Kraina świateł — w górze,[7]
Iskrzy w ciemnym lazurze,
Środkiem jasna przesłania ją wstęga.


∗                              ∗

Zatrzymał konia, spiął się w strzemieniu,
Rozpostarł ręce z czuciem dziecinnem,

Aby po długiem, długiem cierpieniu,
Odżyć, powietrzem stepu gościnnem.
Jemu się zdało — czystsze i leksze —
A więc je chwytał z takim pośpiechem
Jakby chciał jednym — pełnym oddechem,
Objąć w pierś, całe stepu powietrze.
I długo, długo, jak ten co łaknie,
Bał się — czy jemu tchnień nie zabraknie.[8]


∗                              ∗

Odżył; — opuścił koniowi wodze,
A sam się rzucił po myśli drodze,
Drodze samotnej, dzikiej — a która,
Jak nić pajęcza gdy nią wiatr miota
Wiła się przez step jego żywota.
Jeździec był duszą — koń, jej tłumaczem; —
Myśl — którą jeździec drżeniem udzielał,
Koń ją pojmował i w pędy wcielał;
A niebo, ziemia, były słuchaczem.
Przez dni dziecinne, szedł stępym krokiem;
Pustoty dziecka, znaczył podskokiem;
A w lekkich susach z nogi na nogę,
Przeskakał chwile młodości błogie.
Czwałem go niosły lata młodzieńca
Gdy rozwinąwszy skrzydeł swych loty,
Puszczał się w kraje dzikiej tęsknoty;
Pędzi... i nagle kołem zakręca[9],
Bo na wspomnienie cierpkiej niewoli,

Opuścił głowę i szedł powoli.
Lecz gra namiętnych żądz i uniesień
Co żółci życie, jak trawy jesień,
I zemsta — zemsta... co jak gadzina
Owija serce... koń — chrapi, prycha...[10]
Żuje wędzidło, pieni się, wspina,
I jak błysk, co ćmy nocne rozpycha,
Sunął z kopyta — i gnał szalony,
Piekielną myślą jeźdźca pędzony.


∗                              ∗

Koń już ustawał od szybkiej jazdy,
I jeździec myśli zwrócił od siebie;
Zwrócił je w przestrzeń, puścił po niebie,
I mówił sobie: — „Cóż są te gwiazdy?
Co na niebieskim iskrząc się sklepie,
Migocą różnych świateł odbiciem?...
Czy to nie kwiaty na lepszym stepie?...
Czy to nie twory z ognistszem życiem?...
A nasz step tylko zasian kwiatami,
Co się tak pilnie w niebo wpatrują;
Te kwiaty, pewnie będą gwiazdami
Tym, co po niebie w północ koczują...
Jak tu tchnąć miło!... jak ta przyroda
I wiecznie piękna i wiecznie młoda!
Może-li człowiek, który ma serce,
Więzić się pośród murów ciasnoty,
Mając pod stopą takie kobierce?
Mając nad głową takie namioty?...



∗                              ∗

Dniało... Wschód płonił się jak dziewica,
Na której blade cierpieniem lica
Wytryska nagle szczęścia rumieniec,
Gdy jej przysięga miłość młodzieniec.
Poranny wietrzyk szumiał po trawie,
W słupach się wzniosły muszki brzęczące;
Zaklekotały w dali żurawie;
A promień, którym błysnęło słońce,
Prześlizł, po całej stepów przestrzeni,
I na miliony rozbryzł promieni.
I wszystkie krople wiszącej rosy
Ognistem życiem dyamentu grały;
I wszystkie ptasząt zbudzonych głosy
W jednego hymnu ton się zlewały.
Chcąc czuć ten obraz wielki, wspaniały,
Trzeba kapłanem być tej świątyni,
Trzeba się rodzić — synem pustyni.


∗                              ∗

Jeździec, powitał pieśnią wschód słońca...
Z szerokich piersi, nuta lecąca
Dźwięczna, doniosła, jak srebrny dzwonek
Odbiła w niebo, — i jak skowronek
Zawisła w górze;... aż, drżąca cała,
Spadając zwolna tony niższemi,
Jak deszcz wiosenny, zeszła ku ziemi,
I gdzieś, w dalekiem echu — skonała.
O dziwna nuto pieśni kirgizkiej!...

Melancholijna — jak te płaszczyzny;
Dzika — jak krwawej zemsty pociski;
Rzewna — jak tęskność do pól ojczyzny.
Gdy cię pierś męzka z siebie wylewa,
Cała natura wytęża słuchy;
Niebu się zdaje, że to step śpiewa,
Ziemi — że nucą niebieskie duchy;
A śniąc od wieku w łonie kurhanów,
Dusze praojców, naddziadów, stanów,
Słysząc znajome i bujne dźwięki
Rodzinnej, tęsknej stepów piosenki,
Budzą się ze snu, — i śpiew zbłąkany
Z ust do ust, echem sobie podają,
Coraz lżej... ciszej;... bo im kurhany
Starsze — tem słabiej, wolniej śpiewają,
A dźwięk ostatni staje się ciszą.
Ach! kiedyż znowu stepu ojcowie,
W rodzinnej nucie, w rodzinnej mowie,
Tę pieśń, co z grobów budzi, posłyszą?







  1. Przypis własny Wikiźródeł Wariant (na podstawie ss. 226-227):

    Niebo, co się w krąg zgina,
    Step — koń — wszędzie gościna;

  2. Jurta, namiot Kirgizki, pokryty wojłokiem formy półkolistéj.
  3. Przypis własny Wikiźródeł Wariant (na podstawie ss. 226-227):

    Ciemna — tylko lśnią gwiazdy,
    Mgła w dolinach, rozdroża po lesie;

  4. Przypis własny Wikiźródeł Wariant (na podstawie ss. 226-227):

    Że się w jeden szlak ciemny zlewają.
    Jeździec w pędzie, wzniósł czoło —
    Las znikł spojrzał w około...
    Stepy — stepy co granic nie mają.

  5. Przypis własny Wikiźródeł Wariant (na podstawie ss. 226-227):

    Puste, równe — w noc zbłądzić nie trudno;
    Jeździec wspomnień zapytał,
    Z gwiazd swą drogę wyczytał
    I kierunek wziął w stronę bezludną.

  6. Przypis własny Wikiźródeł Wariant (na podstawie ss. 226-227):

    Zda się, że zioła drzemią...
    Taka cisza nad ziemią,
    Liść się nawet nie rusza w pustyni,
    ............
    ............
    Coby czuwał w tej ciemnej świątyni.

  7. Przypis własny Wikiźródeł Wariant (na podstawie ss. 226-227):

    Mrok rozsiadł się na dole,
    Wzrok go jeźdźca, choć bystry nie sięga,
    Miliony świateł w górze,

  8. Przypis własny Wikiźródeł Wariant (na podstawie ss. 226-227):

    I długo bał się o każde tchnienie,
    Bał się — czy cała świeża natura,
    Pragnącej piersi zgasi płomienie.

  9. Tym sposobem Kirgizi, zatrzymują w największym pędzie swoje rumaki.
  10. Przypis własny Wikiźródeł Wariant (na podstawie ss. 226-227):

    Grają tak dziwnem świateł odbiciem?






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Gustaw Zieliński.