Tu skończyły się drogi;
Przed nim, za nim — rozłogi
Puste, równe, faliste, szumiące. —
Gdy w nich Kirgiz żegluje
Któż mu drogę wskazuje?...
Niebo tylko, przez gwiazdy lub słońce.[1]
Lecą — któż ich goni?...
Tylko trawa się kłoni
Gdzie ją rumak w przelocie dotyka;
Ślad i jeździec — to chwila,
Wnet się trawa odchyla,
Jeździec przemknął — a za nim ślad znika.
Zioła, trawy w śnie drzemią...
Między niebem a ziemią,
Nikt nie czuwa, nie żyje — w pustyni
Jeździec powiódł oczyma,
Tak — nikogo tu nie ma
On sam — w środku téj ciemnej świątyni.[2]
W tem czarnoksięzkiem kole,
Kraina mroku w dole,
Lecz jej krańców, wzrok jeźdźca nie sięga —
Kraina świateł — w górze,[3]
Iskrzy w ciemnym lazurze,
Środkiem jasna przesłania ją wstęga.
∗
∗ ∗ |
Zatrzymał konia, spiął się w strzemieniu,
Rozpostarł ręce z czuciem dziecinnem,
- ↑ Wariant (na podstawie ss. 226-227):
Puste, równe — w noc zbłądzić nie trudno;
Jeździec wspomnień zapytał,
Z gwiazd swą drogę wyczytał
I kierunek wziął w stronę bezludną. - ↑ Wariant (na podstawie ss. 226-227):
Zda się, że zioła drzemią...
Taka cisza nad ziemią,
Liść się nawet nie rusza w pustyni,
............
............
Coby czuwał w tej ciemnej świątyni. - ↑ Wariant (na podstawie ss. 226-227):
Mrok rozsiadł się na dole,
Wzrok go jeźdźca, choć bystry nie sięga,
Miliony świateł w górze,