Przejdź do zawartości

Jana Kochanowskiego Dzieła polskie (1919)/Monomachia Parisowa z Menelausem

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Homer
Tytuł Iliada
Podtytuł Księga III / Monomachia Parisowa z Menelausem
Pochodzenie Jana Kochanowskiego Dzieła polskie: wydanie kompletne, opracowane przez Jana Lorentowicza
Wydawca Tow. Akc. S. Orgelbranda S-ów
Data wyd. [1919]
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jan Kochanowski
Indeks stron
MONOMACHIA

PARISOWA Z MENELAUSEM.[1]

JANA KOCHANOWSKIEGO.



Ale kiedy z obu stron się uszykowali,
Trojani z wielkim hukiem w pole wyjachali,
Jako żorawie, kiedy bliską zimę czują,
Z krzykiem przeciw wielkiemu morzu polatują,
Pigmeom drobnym niosąc śmierć i zarażenie;
Krzyk idzie pod obłoki i społeczne pienie.
A Grekowie zaś z miejsca cicho się ruszali,
Myśląc, jakoby sobie społem pomagali.
A jako więc wierzch góry szara mgła odzieje,
Na pasterze nie dobra, ale na złodzieje
Lepsza niż noc, bo człowiek okiem nie doniesie
Nic dalej, jeno jako kamień z ręki niesie:
Taką wtenczas kurzawę, idąc, poruszyli,
I niewymownie prędko pole przykurzyli.

A kiedy się już wojska prawie zetknąć miały,
Przed Trojany uciekał Aleksander śmiały,
Mając lampart na sobie i łuk nałożony
I miecz, a kręcąc w ręku oszczep ustalony,[2]
Wyzywał co mężniejszych z wojska przeciwnego,
Aby z nim, ktokolwiek śmie, skusił szczęścia swego.
Skoro go tedy ujżrzał Menelaus zbrojny,
A on bezpiecznie szuka przed inszymi wojny;
Jako lew rad, gdy na źwierz z głodu więc napadnie,
Bądź sarnę, bądź jelenia, już go łupi snadnie,
Nie dbając na ogromne prędkich psów szczekanie,
Ani w kupę zebranych myśliwców wołanie, —
Tak był rad Menelaus, widząc zdrajcę swego,
Bo myślił mścić się nad nim zelżenia dawnego.
Tamże prosto na ziemię z bronią z woza skoczył,
Ale skoro go gładki Aleksander zoczył,
A on z inszymi naprzód: ulękł się okrutnie
I schronił się przed śmiercią między swoje chutnie.
Jako kiedy kto ujźrzy straszliwego smoku
Między pustymi lasy, wnet uchybi kroku,
Wszytek zadrży a w stronę co nadalej godzi,
Krew przed strachem do serca z oblicza uchodzi:
Równie tak Aleksander z placu się pospieszał
Przed Atreowym synem i w wojsko się wmieszał.
Hektor, widząc, gromił go: Parisie zelżony,
Bodaj się był nie rodził, ani pojmał żony;
Tobych był wolał, i to z lepszym było zyskiem,
Niźli tak być u wszytkich ludzi pośmiewiskiem.
Jaki, mniemasz, u Greków teraz głos o tobie?
Nie zeszło[3] nic wodzowi temu na osobie,

Ale serca i siły niemasz; takowym się ty
Czując, płynąłeś przedsię przez morskie zakręty,
Zebrawszy towarzystwo, a w daleką stronę
Zajachawszy, uniosłeś zacnych ludzi żonę,
Ojcu na wieczną szkodę i nam braciej twojej,
Nieprzyjacielom na śmiech, a ku hańbie swojej;
Nie chciałeś placu dostać Menelausowi:
Poznałby był, jakiemuś żonę wziął mężowi.
Nie pomogąć w potrzebie słodkobrzmiące strony,
Ani ten głos, ani ta gładkość od Diony,
Ale rychlej Trojanie ubodzy; lecz za ty
Twe postępki godzienby ostatniej zapłaty.
Na to rzekł Aleksander: Słusznie mię winujesz,
A nad przystojność, bracie, nic nie występujesz;
Mężne u ciebie serce, jako topór, który
Przez drzewo snadnie idzie, przypadając z góry,
A tram[4] ciesze i wolą mistrza swego kona:
Taka równie u ciebie myśl niezwyciężona.
Niech ci dary od pięknej Diany nie wadzą,
Niezarzutne są rzeczy, które z nieba dadzą;
A tego nikt swą pracą, nie pożysce sobie.
Lecz teraz mamli się bić, i tak się zda tobie,
Niech się wojska rozstąpią, każde na swą stronę,
A ja z Menelausem w pośrzodku o żonę
I o klenoty zaraz niech czynię; a komu
Bóg pomoże, niech wszytko odniesie do domu.
A już i wieczny pokój z sobą uczyniwszy,
A na potomne czasy przyjaźń utwierdziwszy,
Przebywajże w trojańskiej szczęśliwy krainie,
A Greczyn także do swych Argów niechaj płynie.

To rzekł, a Hektor słysząc, dziwnie się radował,
A śrzodkiem idąc, ufy[5] trojańskie hamował,
Jąwszy w pół oszczep, a ci hnet się uskromili,
Ale Grekowie z łuków i z proc przedsię bili.
Którym król Agamemnon głosem rozkazuje:
Stójcie! bo coś powiedzieć Hektor obiecuje.
To rzekł, i ci zarazem dali się hamować,
Potem tak między nimi Hektor jął rokować:
Słuchaj mię Trojaninie, i ty Greku zbrojny,
Słów Parisowych, który początkiem tej wojny,
Wszytkim Trojanom każe i Grekom na stronę,
A sam z Menelausem w pośrzodku o żonę
I o klenoty zaraz chce czynić, a komu
Bóg pomoże,[6] ten wszytko ma odnieść do domu;
A my przyjaźń i pokój z sobą będziem mieli. —
To rzekł, a wszyscy inszy z obu stron milczeli.
Potem sam Menelaus wystąpiwszy, rzecze:
Posłuchajcie też i mnie, bo mię żałość piecze,
I chcę, aby Trojanie i Grecy pospołu
Rozeszli się, ponieważ siła cierpią w boju
Prze mą zwadę i zaszcie,[7] a prze nieprawego
Aleksandra początek; a zatem którego
Śmierć sobie z nas naznaczy, niechaj umrze, a wy
Rozjedźcie się w pokoju krom żadnej zabawy.
Czarną owcę i białą miejcie po gotowi,
Tę ziemi, owę słońcu, a my Jowiszowi
Trzecią przyniesiem; niechże Pryama przywiodą,
Aby sam zatarł, co się zmówi za ugodą;

Bo hardzi i przewrotni jego synaczkowie,
By potem nie wystąpił który przeciw zmowie.
Bo ludzi młodych myśli dziwnie się wahają,
Lecz gdy kogo przy sobie statecznego mają,
Ten na tę i na owę stronę się ogląda,
Ażeby co nalepiej postanowił, żąda. —
To rzekł, a z tego wszyscy byli więc weseli,
Tusząc sobie, że dalej walczyć już nie mieli.
Konie tedy i wozy rzędem postawili,
A sami w pole wyszli, tamże też złożyli
Zbroję z siebie i składli porządkiem na ziemi
Tuż od siebie i plac był mały między niemi.
A Hektor dwu sług posłał, aby owiec dwoje
Przygnano, a Pryama zawołano z Troje.
Tamże i Agamemnon kazał Taltybiemu
Do naw dla owiec, a ten był posłuszen jemu.
A Tęcza[8] zaś przyniosła wieść pięknej Helenie,
Twarz Helikaonowej mając równą żenie,
Laodicy, która między Pryamowemi
Napiękniejsza była dziewkami wszytkiemi.
Tę w jej domu nalazła, a ona wiązała
Oponę, w której bitwy obie wyrażała
Trojańskiego rycerstwa z Greki walecznemi,
Co prze nię pod rękami nieśli Marsowemi.
Stanąwszy tedy blisko, Iris nieleniwa,
Tak przerzekła: Wstań a pódź nimfo urodziwa!
Że ujźrzysz dziwne sprawy ludu trojańskiego
I niezwyciężonego zastępu greckiego,
Co przedtem z sobą bitwy płaczliwe zwodzili,
A dusze między sobą wzajemnie tracili;
Teraz siedzą z pokojem, walki zahaczywszy,
Oszczepy i okrągłe tarcze położywszy.

A Paris z Menealem bić się o cię mają,
A kto wygra, temu cię za żonę przyznają.
Tych słów Iris do pięknej Heleny użyła,
Któremi jej tęsknicę w sercu uczyniła
Po pierwszym mężu i po rodzicach zostałych,
I po miłej ojczyźnie i po dziadkach małych.
Wziąwszy tedy płaszcz na się, z domu się puściła
Z wielkim płaczem, z nią Etra i Klimena była.
I przyszły na to miejsce, gdzie jest Scea brama,
A tam siedzieli, radząc około Pryama:
Pantes, Tymoetes, Lampus, Hiketaon siwy,
Klytius, Ukalegon, Antenor szedziwy,[9]
Już prze lata swe zeszłe z wojny wypuszczony,
Ale na drugą stronę mówca doświadczony.
Podobni polnym świerczom, które więc siedzący
Na wysokiej olszynie, puszczają głos brzmiący.
Tacy prosto na wieży starcowie tam byli,
A ujźrzawszy Helenę, tak cicho mówili:
Próżno to, patrząc na twarz i taką urodę,
Nie masz się przecz dziwować, że tak wielką szkodę
Dla niej Trojanie cierpią i mężni Grekowie:
Dosyćby być boginią takiej białejgłowie.
Ale jaka jest kolwiek, niech na morze wsiędzie,
A nam albo i dzieciom przyczyną nie będzie.
Ci tedy tak gadali między sobą skromnie,
A Priamus Heleny zawołał: Sam,[10] do mnie,
Dziewko moja, chodź siedzieć, że męża oglądasz
Pierwszego i twe krewne, czego ty snadź żądasz.
Tyś mnie nic winna nie jest, Bóg to wszytko sprawił,
Który mię nieprzyjaciół tak ciężkich nabawił.

Powiedzże mi, jako mam zwać Greczyna tego,
Co to pleców szerokich, a wzrostu wielkiego?
Drudzy, widzę, są, co go głową przerównają,
Ale tak podobnego oczy me nie znają,
Ani tak poważnego; tuszę, iż król jaki. —
Na te słowa Helena głos wyrzekła taki:
Ważne jest twoje, ojcze, u mnie rozkazanie;
Ale bodajbych była miała złe skonanie,
Kiedym ja tu z twym synem na morze wsiadała,
A męża i ojczyznę miłą zostawiała.
Lecz to już, widzę[11] prożno, muszę płakać wiecznie.
Na to tak ci powiadam, ócz[12] pytasz statecznie:
To ten jest Agamemnon nieprzewyciężony,
Oboje, i mąż dobry i król doświadczony,
Dziewierz mój, któregom ja za niewstydliwemi,
Nigdy godna nie była postępki swojemi. —
To rzekła, a Priamus wielce się dziwował
Mówiąc: Szczęsny Atryda, siłaś opanował
Greckich synów, jam też byl za swojego wieka
W Frygijej winorodnej, gdziem siła człowieka
Zbrojnego widział, z państwa dwu braciej rodzonych,
Otrea, Migdalone, którzy czasów onych
Nad Zangarem leżeli. Ja, będąc z ich strony,
Byłem w tenże szyk liczon, kiedy Amazony
Niezwyciężone przyszły; ale jednak i ci
Nie byli, jak grecki zastęp, tak okwici.[13]
Potem widząc Ulissa, chciał imienia jego:
Nuż dalej, dziewko moja, niechaj znam i tego,

Co to wzrostem pomniejszy od Agamemnona,
Ale zaś w piersiach szerszy, także i w ramiona;
Na ziemi wielożywnej leży jego zbroja,
Sam jako baran ludzi sprawuje do boja;
Baranowi go równam ja kędzierzawemu,
Który pięknemu stadu wodzem jest owczemu.
Na to odpowiedziała Helena w przemiany:
To jest zasię Ulisses w rozum nieprzebrany,
Co się rodził w Itace, acz nie prawie[14] płodnej,
Ale fortelów pełen i porady godnej. —
Ktemu tak rzekł Antenor: Pani miłościwa,
To, co słyszę od ciebie, prawda niewątpliwa;
Bo też tu był Ulisses przyjachał do Troje
Z Menelaem, rokować o wydanie twoje,
Którem ja w dom swój przyjął i z hucią częstował,
A tamem się obiema dobrze przypatrował,
Kiedy pospołu byli z pany trojańskimi:
Jeśli przyszło stać, zawżdy ramiony wielkimi
Przerównał Menelaus; a gdy zaś siadali,
Poważniejszym Ulissa zawżdy mianowali.
Ale gdy przyszło mówić więc obiema w radzie,
Menelaus okrągło słowa swoje kładzie,
Mało, lecz różnie mówiąc, bo niewielomowny,
Ni od rzeczy, choć młodszy i w leciech nierowny.
Ale kiedy zaś mówił Ulisses ćwiczony,
Powstawszy, ku ziemi wzrok trzyma nakłoniony,
Laski ani wprzód ani wzad nie nachylając,
Ale ją w jednej mierze ustawicznie mając;
Podobien prostakowi, drugiby rozumiał,
Żeby się miał zapomnieć, albo nic nie umiał.

Ale kiedy otworzył swe usta osobne,[15]
A słowa puścił śniegu nagłemu podobne; —
Już natenczas Ulissa żaden nie celował,
Anim się ja tak jego urodzie dziwował.
Potem, widząc Ajaxa, Priamus sędziwy
Pytał, co to zacz drugi Greczyn urodziwy,
Co głowę i ramiona niesie nad inszemi?
Helena zaś odpowiedź dała słowy temi:
To jest Ajax, Grecyej mur nieprzełomiony;
A to zaś Idomeus z tej to drugiej strony,
Właśnie jako Bóg jaki między Kreteńczyki,
Których około niego stoją gęste szyki.
Często go Menelaus w domu podejmował,
Kiedy umyślnie z Krety do nas więc żeglował.
Ale wszytki tu insze widzę, którem znała,
I którebym ja i dziś mianować umiała:
Kastora z Polidewkiem, mężów mnie znajomych,
Ani mogę upatrzyć swych braciej rodzonych;
Albo nie wyjechali pospołu z drugimi,
Albo tu przypłynąwszy nawami długimi,
Nie chcą się okazować i wojny znikają
Dla wstydu i przymówek, które dla mnie mają. —
To rzekła; a oni już legli byli w ziemi
Tamże, w Lacedemonie, między ojcy swemi.
A posłowie przysiędze rzeczy należące,
Dwoje owiec i wino serce weselące,
Prowadzili przez miasto; niósł kruż pozłocony
I kubki przy nim poseł Ideus rzeczony,
A królowi powiedział to, co się dziać miało:
Wstań, królu, tak Trojanom i Grekom się zdało,
Abyś w pole wyjechał, a tam przysiężecie,
Trzymać jeden drugiemu, co sobie rzeczecie,

A Paris z Menelaem czynić z sobą mają;
Kto wygra, temu panią z klenoty przyznają.
A my zaś, wieczny pokój z sobą uczyniwszy,
I na potomne czasy przyjaźń utwierdziwszy,
Będziem mieszkać w trojańskiej szczęśliwej krainie;
Greczyn także w swych nawach do Argów popłynie. —
To rzekł, a starzec, słysząc, ulękł się okrutnie,
I kazał wnet zaprzęgać, co się stało chutnie.
Wsiadł zatem i wziął za lec,[16] wsiadł też z nim dojźrzały
Antenor, i przebyli przez trojańskie wały.
A kiedy między wojska oboje wjachali,
Zastanowiwszy konie, z woza wysiadali.
Potem król Agamemnon nieprzewyciężony
Powstał, a z nim Ulisses w radzie doświadczony.
A posłowie tymczasem wina w kruż nalali,
Potem królom na ręce wody czystej dali.
A król grecki, dobywszy tasaka ostrego,
Który zawżdy przy poszwach nosił miecza swego,
Owcom po garści wełny wyrzynał przy głowie,
Co Grekom i Trojanom przedniejszy posłowie
Koleją rozdawali, a król między nimi
Ręce wzniózszy, uczynił modłę słowy tymi:
Boże, który początku nie masz ani końca,
I ty ogniu wysoko lecącego słońca,
Który widzisz i słyszysz wszytko dostatecznie,
I wy rzeki i ziemio niewzruszona wiecznie;
I wy insze bogowie, co na drugim świecie,
Swego krzywoprzyciężcę bezecnie karzecie, —

Bądźcie świadki a miejcie na dobrem baczeniu,
Cokolwiek się mianuje przy tem stanowieniu.
Jeśliź Menelausa Paris zgładzi z świata,
Niech Helenę i skarby ma po wszytkie lata;
A my, zachowywając pokój namówiony,[17]
Obrócim rozpuszczone żagle w greckie strony.
A jeśli Menelaus Parisa pożywie,
Helena ma być jego z skarby niewątpliwie;
Nadto Grekom przystojną nagrodę Trojanie
Uczynią, która między ludźmi nie ustanie.
A gdzieby[18] za przegraną Parisa butnego
Znikał[19] mu król nagrody i synowie jego,
Ja jednak będę swego chciał dochodzić, zbrojnie
Leżąc tu, aż uczynię przedsię koniec wojnie.
To rzekszy, owcom garła rzezał, a zarznione
Kładł na ziemi, a potem wino postawione,
Kubkami z wielkiej czasze biorąc, rozlewali,
A prośby jednem sercem do Boga działali
Grek i Trojanin, mówiąc: Boże niepojęty,
Którabykolwiek strona ten związek tak święty
Naprzód stargali, bodaj tę pomstę poznali,
Aby za ostrym mieczem swój mózg tak przelali,
Jako to wino płynie, a nietylko sami,
Lecz i dzieci i obcy legli z ich żonami. —
Tak mówili; ale to nie był wyrok pański.
Potem te słowa wyrzekł zacny król trojański:
Słuchaj mię Trojaninie i ty Greku sławny!
Ja stąd muszę odjechać na swój zamek dawny,
Bo nie będę mógł patrzyć na syna miłego,
Z Menelaem w tem polu zbrojno czyniącego;

Bóg tę wiadomość sobie samemu zachował,
Komu z tych dwu żywota koniec nagotował.
To rzekszy, owce na wóz włożył mąż uczciwy,
Sam potem wsiadł i wziął lec; z nim Antenor siwy
Na tymże wozie usiadł, a tak ku wielkiemu
Pospołu odjachali zamku trojańskiemu.
Hektor zaś i Ulisses plac w tem rozmierzali,
A losy rozpisawszy, w przyłbicę mieszali,
Który naprzód miał rzucić oszczep ustalony?
A lud do Boga wzdychał z tej i z owej strony,
Mówiąc: Boże wszechmocny, kto terazniejszego
Zamieszania przyczyną, ten z rozsądku twego
Bodaj dziś marnie zginął, a my na czas wieczny
Miłość z sobą chowali i pokój stateczny. —
Tak mówili, a Hektor losy sam szafował,
Patrząc zasię, ale wnet Parisów przodkował.[20]
Owi tedy w swych rzędziech siedli, gdzie burzliwe
Ich konie z wozy stały i zbroje cierpliwe,
A Paris ku przyszłemu boju się gotował:
Naprzód nakolankami nogi obwarował
Pięknemi, złocistemi; więc na się nie swoję,
Ale Tejkaonowę bracką włożył zbroję;
A potem miecz przypąsał śrebrem obleczony,
I tarcz wielką na głowę i szyszak złocony;
Temu włosy na głowie trzęsły czub ogromny;
Po tem wszytkiem wziął oszczep w rękę nieułomny.
Toż czynił Menelaus. A gdy ku bojowi
Zdali się sobie obadwa już być gotowi,
Szli prosto między wojska, srogo poglądając,
A ludzie strach zejmował, na obu patrzając.

Już w rozmierzonym placu przeciw sobie stoją,
Gniewając się i bronią potrząsając swoją.
Naprzód Paris wystrzelił oszczep i uderzył
Atrydę prawie na tarcz, jako był umierzył;
Lecz żelaza nie przebił, bo grot nie hartował
W pawezę niedobytą; potem się gotował
Manelaus, tę modlitwę czyniąc Bogu swemu:
Boże! pomóż mi przeciw Parisowi złemu,
Od któregom ukrzywdzon, nie dawszy przyczyny;
Tego ty skarż mą ręką, aby i kto iny
Napotem wiedział, jako ma ludzi szanować,
Od których dobrodziejstwa zwykł kiedy przyjmować. —
To wyrzekszy, wystrzelił oszczep i uderzył
Parisa prawie na tarcz, kędy był umierzył;
A ten się nazad cofnął i został przez rany,
Oszczep w stronę uderzył krwią nieumazany,
A Menelaus, miecza dobywszy srogiego,
Uderzył z wierzchu w szyszak; od razu tęgiego
Rozpierzchnął się miecz w kęsy. Westchnął nieszczęśliwy
Menelaus: Ach Boże, toś mi nieżyczliwy:
Jam się dziś myślił pomścić zelżywości swojej
Nad bezecnym Parisem; ali w ręce mojej
Tylko jedlca[21] zostały, a miecz sam skruszony
I oszczep darmo poszedł, a ten nie raniony. —
To mówiąc, dopadł końskich włosów u szyszaka,
I ciągnął go, wracając do swego orszaka.

A tego węzeł dusił u pstrzonej tkanice,[22]
Która pod brodą strzegła czubatej przyłbice;
I wciągnąłby był i dank wielki miał, by była
Wenus, krew Jowiszowa, niewnet obaczyła,
Która mu pas bitego wołu rozerwała,
A temu prózna w ręku przyłbica została.
Tę tedy Menelaus przed swoje porzucił,
A ci ją wnet porwali, on się znowu rzucił,
Chcąc ji[23] oszczepem zabić; a ta obroniła
Snadnie, jako bogini, a mgłą go zaćmiła,
I posadowiła go w łożnicy osobnej,
A sama szła, chcąc przyzwać Heleny podobnej.[24]
Tę między Trojankami na wieży zastała,
A pociągnąwszy za płaszcz, cicho jej szeptała —
W rzeczy jej prządka stara, która przy niej była
Jeszcze w Lacedemonie, a ta ją ważyła.[25]
Tej sobie piękna Wenus postawę zmyśliwszy: —
Pódź, prawi, twój cię woła Paris nażyczliwszy
W marmurowej łożnicy pod pięknym namiotem
Jedwabnym, połyskując jedwabiem i złotem.
Nie rzeczesz, aby się ten na wojnę gotował,
Rychlej do tańca, albo dopiero tańcował. —
To rzekła, a tej umysł w sercu zamieszała;
Lecz skoro piękną szyję i piersi poznała
I wzrost piękny: Bogini, zaś mię chcesz w błąd wprawić;
Czy mię myślisz gdzieindziej z pięknych miast wyprawić,

Albo z Frygiej albo z meońskiego kraju,
Jeślić i tam kto kmyśli z ludzkiego rodzaju?
Iż to już zwyciężywszy Parisa prędkiego,
Chce mię wziąć Menelaus do domu swojego.
Dla tegoś ty tu przyszła, łowiąc mię niebogę;
Już tam sama siedź przy nim, a do nieba drogę
Puść imo się, ani chciej nóg swych tam mordować;
Ale o nim czuj, a nie przestawaj pracować,
Aż albo żoną będziesz, albo sługą jego;
Ja tam nie pójdę, bobych hańbę niosła z tego,
Bych mu łoże słać miała; a trojańskie panie
Będą mię kląć, a ja mam wieczne frasowanie. —
Na to jej z gniewem Wenus tak odpowiedziała:
Nie frasuj mię, żebych cię zaś nie zaniedbała,
A tybyś mi tak zmierzła, jakoś dziś jest miła,
Bo wiedz wiedząc, żebych ja tak o tem radziła,
Jakoby między Greki i Trojany trwała
Wieczna niechęć, a tyby źle zginąć musiała. —
To słysząc, ulękła się Helena nieboga
I wyszła potajemnie, mając wodzem Boga.
A gdy do domu przyszły Parisa gładkiego,
Słudzy się wnet rzucili do cienia swojego,
A pani do łożnice prosto się udała;
Tej Wenus miejsce przeciw Parisowi dała,
Gdzie ona, odwróciwszy oczy, ledwe siadła,
A męża niemężnego tem słowem popadła:
Już u ciebie po wojnie, człowiecze zelżony!
Bodaj tam był źle zginął, mieczem uskromiony
Rycerza walecznego, któregom ja żona,
Pókim głupia nie była przez cię oszalona.
Pomnisz, jakoś niedawno powiadał o sobie,
Że i siłą i mieczem nie miał zdołać tobie

Waleczny Menelaus; bo, wierzę, co wadzi
Znowu się z nim skosztować? czy ten lepiej radzi,
Co doma zostać kaźe? takież i ja tobie
Toż radzę, abyś śmierci nie przyspieszył sobie. —
Na to jej odpowiedział Paris temi słowy:
Nie używaj przeciw mnie uszczypliwej mowy;
Mnie teraz Menelaus z Minerwą pochodził,[26]
Ja go potem, bom się też nie bez Boga rodził.
Ale siądź oto przy mnie w spólnej życzliwości,
Bom nigdy nie czuł w sercu takowej miłości,
Ani kiedym cię naprzód w nawach wodopławnych
Z lacedemońskich sam niósł onych krajów sławnych,
I nocował na wyspie, morzem otoczony,
Jako teraz ku tobie jestem zapalony. —
To rzekł, ali wnet siadła żona podle niego,
I tak już oni wczasu używali swego.
A Menelaus to tam, to sam, jakoby lew srogi
Biegał patrząc, gdzie przepadł Paris prędkonogi.
Ale w trojańskiem wojszcze nie był człowiek żywy,
Coby go był mógł tobie, Menelae chciwy,
Ukazać; a pewnie go z miłości nie kryli,
Bo mu nieprzyjacielem równo wszyscy byli.
Do tych król Agamemnon mówił słowy temi:
Słuchajcie mię, Trojanie, z pomocniki swemi,
Widzicie, co się stało z Parisem i z wami;
Jedźcież, a wydajcie nam Helenę z rzeczami,
I nagrodę uczyńcie równym obyczajem,
Czego będzie wiecznie strzegł rodzaj[27] za rodzajem. —
To mówił Agamemnon a inszy Grekowie
Przestawali na jego wyrzeczonej mowie.







  1. Przekład III pieśni „Iliady“ Homera. Kochanowski nie trzyma się ściśle oryginału: niektóre określenia i wyrażenia homerowskie opuszcza, dodaje zaś natomiast własne zwroty i zdania.
  2. w stal okuty.
  3. nie brakło.
  4. belkę.
  5. hufce.
  6. w edycyi pierwszej: dopomoże.
  7. zajście t. j. wojnę.
  8. Iris, posłannica bogów.
  9. sędziwy.
  10. tu.
  11. W edycyi pierwszej wyraz: widzę — opuszczony.
  12. o co.
  13. obfici.
  14. dostatecznie.
  15. osobliwe, wymowne.
  16. lejc, lejce.
  17. umówiony.
  18. jeśliby.
  19. odmawiał.
  20. wypadł pierwszy.
  21. jedlca = wszystko, co do obrony ręki należy przy rękojeści korda, szpady, szabli, a więc: krzyż, kratka, blacha albo obłąk.
  22. wyszywanej taśmy.
  23. ji = go (biernik dawnego zaimka ji, ja, je). W wydaniach późniejszych drukowano: gi.
  24. pięknej, nadobnej.
  25. poważała.
  26. zwalczył.
  27. pokolenie.




Zobacz też


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Kochanowski.