Pędzim. Pył mglisty zrywa się w kręg świata, Jak dym, gdy buchnął wiatr w zgliszcze. —
Tunika wzdęta, furcząc w tył ulata, W rozwianych włosach wiatr świszcze.
Ha! lecę pierwszy — inni — w błysk pioruna Tuż za mną; szał mnie pochwyca...
W drżącej się dłoni pręty lejc, jak struna, Bicz śmiga jak błyskawica.
W oczach się mroczy, w uszach szum. O mojmoje Wichrokopytne bieguny!
Feba słoneczny owies wam! wód zdroje (Płynące srebrem w blask Luny!)
Pięć wołów w cześć twą jak stanę przy kresie, Herkulu, możny półboże!
Dziesięć! dwadzieścia! Dwieście! Herkulesie Spiesz, bo zapóźno być może!
O! tam w tunice z śniegu, czarnobrewa, Ściga mnie wzrokiem Neera.
Zarumieniona rąbkiem z mgły powiewa Serce jej w piersi zamiera.