Wczasy warszawskie/IV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Franciszek Krupiński
Tytuł Wczasy warszawskie
Data wyd. 1872
Druk Drukarnia S. Orgelbranda Synów
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
IV.


POSTĘP.



W obec tak częstego używania wyrazu Postęp, godzi się zastanowić co się pod nim kryje. Zdarza się bowiem, że gdy komu w rozmowie i piśmie brak szczegółowych wiadomości o pewnych sprawach, gdy nie ma dowodów na poparcie jakiegoś mniemania, zastępuje próżnię swojéj głowy postępem, i tak mniéj więcéj mówi lub pisze: Tam przemysł i handel kwitnie, tam swoboda działania, tam możność zużytkowania wszelkich zdolności najrozleglejsza, tam postęp w ścisłém znaczeniu panuje. Każdy kto żyw chce się liczyć do postępowych, a jeżeli się przypadkiem spotka z inném zdaniem, zaraz przeciwnika swojego mianuje zacofanym. Godzi się tedy przyjrzeć postępowi.
Nasamprzód wypada się zapytać, co to jest postęp? Jest to ruch od pewnego stałego punktu. Ale takie określenie niczego nie uczy odnośnie do postępu, jaki nas tu zajmuje; dla tego powiedzmy, że jest to ruch ku lepszemu. Że zaś działalność człowieka objawia się w rozmaitych kierunkach: jak sztuka, nauka, uobyczajenie i t. d, oczywiście zatém i postęp w tych kierunkach życia powinien także dążyć ku lepszemu. Chcąc zatém zrozumieć znaczenie postępu, należy rozbierać te różne kierunki działalności ludzkiéj, ażeby się przekonać o ile społeczność postąpiła ku lepszemu. Społeczność zaś, to tylko wyraz oderwany, będący niby summą wszystkich ludzi; zaczem można się zastanawiać o ile pojedynczy człowiek postąpił naprzód. Ażeby taki przegląd postępu człowieka uskutecznić, należałoby koniecznie wiedzieć i znać ów punkt stały, z którego wyszedł, czyli należałoby znać początkowy stan jego bytu na ziemi. O tym początkowym stanie jego prawie nic nie wiemy. Domyślamy się jedynie, że dość czasu upłynęło nim człowiek zaczął pokarm gotować, nim wynalazł łuk, wóz i pług, słowem nim wyszedł ze stanu prawie zwierzęcego. O wszystkiém tém domyślamy się jedynie, a w miarę jak archeologia przedhistoryczna więcéj nagromadzi szczątków dawnéj broni, narzędzi, sprzętów, tém pewniéj będzie można sądzić, o ile człowiek postąpił w sztuce t. j. w życiu praktyczném.
Dla ułatwienia rozbioru pytania rozdzielmy je na trzy inne, któreby wyczerpywały cały zakres działalności ludzkiéj. Możemy się tedy zapytać: O ile człowiek postąpił w sztuce? a pod sztuką rozumiem tu cały obszar praktyki. Powtóre, o ile postąpił w wiedzy? a tu znów obejmuję cały zakres teoryi. I nareszcie, o ile postąpił w obyczajach czyli w moralności? przez co się rozumie i maksymy obyczajowe, i stosunki międzypaństwowe, i prawa stanowione, słowem te wszystkie objawy, które za podstawę winny mieć moralność.
Tego rodzaju badanie trzeba prowadzić porównawczo i historycznie, o ile historya mniemań i wyobrażeń ludzkich dostarcza punktu porównawczego.
Zaczynając od sztuki czyli praktyki życia, nie można zaprzeczyć, że społeczeństwo dzisiejsze znajduje się w daleko lepszych warunkach bytu niżeli było przed erą chrześciańską, chociaż i przed tą erą człowiek już wiele zrobił dla udogodnienia sobie życia. Wiadomo, że archeologia dzisiejsza poszukuje dowodów na określenie pierwotnego, jak się zdaje bytu człowieka. Przypuśćmy, że w istocie był to stan pierwotny. Otóż porównywając krzemienne toporki i nożyki z dzisiejszą bronią i narzędziami, oraz nasze sprzęty kuchenne i stołowe z niezgrabnemi garnkami i filiżankami owych czasów, przekonywamy się bez żadnego dowodzenia, że człowiek postąpił w tym kierunku. Gdy się dowiadujemy że w Grecyi i Rzymie nie znano naszych koszul, że długo nie noszono czapek i butów (sandały), że ubiór w ogóle był i niezgrabny i niedogodny: i pod tym względem widzimy dzisiaj postęp. W średnich jeszcze wiekach nie znano kominów, okien szklanych, domy budowano tak, że wiatr gasił światło, nie znano mydła i téj czystości odzieży, o jaką dzisiaj nawet prosty wyrobnik dba więcéj niż dawniéj wielcy panowie, jadano na drewnianych miskach (co u nas dzisiaj jeszcze się spotyka). Jeden ze spisów po Karolu W. wykazuje między bielizną jego dwa prześcieradła, obrus i ręcznik. Żona Karola VII Francuzkiego w XV w. była podobno jedyną Francuzką, co miała więcéj niż dwie koszule lniane. Znacznie późniéj stan średni w Niemczech zwykł był sypiać nago, przez oszczędność, o czém i z Pamiętników Paska nieco wiadomo. U naszego ludu wiejskiego, a w części i miejskiego, używanie obuwia zwłaszcza w porze letniéj ogranicza się do kościoła lub urzędu. Przyjdzie jednak czas, że i on zacznie używać mydła do oprania bielizny, świecy do oświetlania izby, obuwia już nietylko gdy idzie do kościoła, lecz i przy żniwie lub sianokosach. W niektórych okolicach lud nasz używa jeszcze dla ubóztwa płóciennych kapot, chowając sukienne od święta.
Uprawa roli niesłychanie postąpiła, narzędzia rolnicze udoskonalono, ziemia lepiéj rodzi, i z piaszczystych wydm porobiono ogrody, lubo jeszcze nie u nas.
Żegluga dzisiejsza w porównaniu z rzymską, strategia współczesna w porównaniu z Xerxesową, karabiny szybkostrzelne w porównaniu z procami i łukami, wszystko to pokazuje, jak i o ile człowiek współczesny w sztuce czyli praktyce życia postąpił.
Drugą sferą działalności człowieka jest teorya, to jest badanie związku zachodzącego między rzeczami składającemi wszechświat. Czy w tym kierunku człowiek postąpił? Niewątpliwie. Postąpił zaś dla tego, że wynalazł lepsze narzędzia (np. mikroskop, teleskop), że trafił na dobrą metodę czyli drogę badania, z pomiędzy książek i czterech ścian mieszkania wyszedł na świat, pytając doświadczenia o potwierdzenie lub zaprzeczenie wysnutych przypuszczeń, nareszcie dla tego, że się nauczył tolerancji dla zdań przeciwnych. A chociaż bardzo cenię utwory poetyczne i krasomówcze Greków i Rzymian, chociaż harmonijny okres także nie jest do pogardzenia; jednakże to wyznać trzeba, iż teoretyczne wiadomości nasze dotyczące budowy człowieka, składu ciał stanowiących materyę, budowy wszechświata są bez porównania ściślejsze, niż były u ludów klassycznéj starożytności. Może one nie są ostatecznemi, ale w każdym razie są rozumniejszemi niż u dawniejszych filozofów. Dzięki nagromadzonéj wiedzy przez liczne pokolenia, malcy szkolni mogą lepiéj pojmować związek rzeczy między sobą od Sokratesa, a przecież Sokrates miał być największym mędrcom starożytności. Zdobyta wiedza teoretyczna dzielnie pomogła do postępu w praktyce. To co się wyżéj powiedziało o postępie w sztuce, wtenczas może być rozumiane, gdy obok postawimy rezultaty osiągnięte przez teoryę. Gdy onego czasu stoicki mędrzec zalecał swojemu współbratu: cierp i wstrzymuj się, to jest cierp jak bezmyślny baran i wstrzymuj się od wszelkiéj wygody życia; to dzisiejsza nauka powiada człowiekowi: o ile możesz byt swój ulepszaj, pracuj, ażebyś nie był zmuszony wstrzymać się od jedzenia. Podobne treny będą bez ceny.
Ażeby czytelnika przekonać o postępie wiedzy teoretycznéj, należałoby po szczególe przechodzić historycznie rozwój np. astronomii, fizyki, chemii, geologii i t. d. Tego oczywiście dokonać w niniejszym artykule niepodobna. Ale mogę mu zalecić czytanie Historyi nauk ścisłych, czyli indukcyjnych, napisaną przez Whewel’a, lub innego autora.
Trzecim zakresem działalności ludzkiéj jest życie towarzyskie, które ogarnia wiele kierunków, bo i moralność indywidualną, i stosunki rodzinne, i urządzenia prawne oraz stosunki międzypaństwowe. Oczywiście należałoby się pytać, o ile w każdym z tych kierunków dostrzedz można postępu? Odpowiedzieć na te pytania dość trudno, a trudno dla tego, że co do pojęcia saméj moralności, na któréj rozwijają się inne objawy życia towarzyskiego, nie ma zgody między uczonymi. Twierdzą, np. niektórzy, że wyobrażenia o tém, co uważać za moralne a co za niemoralne, są chwiejne odpowiednio do wieku, w którym społeczność żyje, odpowiednio do miejsca, na którém przemieszkuje. Dla tego, mówią, w jednym kraju lub w jednéj epoce czyn jakiś był uważany za niemoralny, a w drugim kraju i w innéj epoce za godziwy. Jeżeli zabójstwo u ludów oświeconych surowo jest karane, to znów u barbarzyńskich plemion koczujących widzą w niem zasługę i powód do czci bohaterskiéj. Kradzież także jest karana pośród ludów oświeconych; ale gdzie nie ma jeszcze wyrobionych i uświęconych pojęć o własności, mniéj surowo na nią patrzą. I tak kolejno przechodząc rozmaite czyny wchodzące pod kategoryę moralności możnaby okazać, iż pojęcia o moralności, są zbyt chwiejne. Tak utrzymują niektórzy uczeni. Co do nas, sądzimy, że pomimo téj chwiejności niektórych wyobrażeń moralnych, jest jednak pewna zasada do ocenienia czynów ludzkich, i że dążenie do zagładzenia różnicy między czynem dobrym a złym moralnie, jest złem dla pomyślności człowieka. Jako zasadę w ocenieniu czynów ludzkich można przyjąć, iż u ludów oświeconych i chrześciańskich te same mniéj więcéj czyny są karygodne lub dozwolone. I tak ludy te zgodziły się chociaż nie na sejmie, że własność jednostkowa jest lepsza od wspólnéj, a tembardziéj od kradzieży, że jednożeństwo jest lepsze od wielożeństwa (Mormoni i Nowochrzczeńcy inaczéj sądzą), że zabójstwo jest występkiem, gdyż człowiek nie ma prawa odbierania życia drugiemu, tak samo jak zabierania mu własności, że trzeźwość jest lepsza od pijaństwa, że życie rodzinne niepokalane jest godniejsze człowieka od luźnego i t. d. Daléj, nie trzeba wypuszczać z rachunku chrześcianizmu, który położył trwalsze postawy obyczajów niż wszystkie systemata filozoficzne. A jednak nienawiść u pewnych uczonych do chrześcianizmu jest niesłychana; nienawiść tę można rozumieć jedynie w braku bezstronnego i wszechstronnego zgłębienia przedmiotu. Tak więc owa chwiejność może być dopuszczalna u ludów dzikich, lecz w miarę jak je ogarnia cywilizacya chrześciańska, jak się wiedza rozszerza i doskonali, coraz dobitniéj występuje różnica między czynami moralnemi i niemoralnemi. Zbijać w tém miejscu zarzut, że i chrześcianie popełnili lub popełniają wiele zbrodni, lub że i u oświeconych spotykamy występki spostrzegane u barbarzyńców, byłoby zbyteczném, gdyż ani chrystyanizm ani oświata nie krępują tak woli ludzkiéj, żeby ją koniecznie uczynić dobrą, mogą ją przecież czynić lepszą, a zresztą jak książę Bismarck niedawno mówił w sejmie pruskim: w każdym z nas siedzi stary Adam, którego nie tak łatwo przerobić.
Nie jesteśmy zatém pozbawieni zupełnie pewnéj skali do oceniania czynów człowieka; daleko mniéj pewna jest skala do oceniania czynności zbiorowych, to jest stosunków międzypaństwowych lub nawet tylko stowarzyszeń handlowych i przemysłowych. Co bowiem w jednostce potępiamy na mocy maksym moralnych, to w społeczeństwie znosimy lub nawet chwalimy. A chcąc ten sofizmat usprawiedliwić, sofiści mówią: przecięż maksymami służącemi dla jednostkowego postępowania nie można się kierować gdzie występuje społeczność zbiorowo. Co w prywatnéj moralności nazywa się złem i niemoralnością, to samo w stosunkach na obszerniejszą skalę nazywają czasem koniecznością, wynikającą z sytuacyi, z konjunktur, z rozumu państwa, z celu państwa i t. d. Jest tedy rozbrat między moralnością prywatną a publiczną; z tego nienaturalnego rozerwania zasady, z tego sofizmatu popłynęły liczne i bardzo ciężkie następstwa. Koniecznością wynikającą z sytuacyi można wszystko usprawiedliwić. Zdaniem tedy naszem na polu właściwéj moralności, zwłaszcza publicznéj, człowiek nie postąpił. Za tém poszło, że i prawa jego, szczególniéj karzące, jeszcze bardzo są zacofane, z lichéj empiryi wyciągnięte, na strachu oparte, kazuistyką przepełnione. Jest przecież tutaj nieco postępu, odkąd czary przestano uważać za zbrodnie i bicie kołem zastąpiono osadami poprawczemi.
Czy jest postęp w stosunkach międzypaństwowych, tego rozbierać nie myślę; ale kto rozważał dzieje narodów, musiał przyjść do wniosku Proudhona, iż siła zawsze i wszędzie była matką prawa (czytaj La Guerre et la Paix). Chrześcianizm pod tym względem najmniéj przerobił dawnego człowieka.
Najwięcéj jeszcze postępu można widzieć w życiu towarzyskiém, w stosunkach prywatnych, w téj ogładzie i delikatności, do jakich doprowadziło ludzi wychowanie. Gdyby nie chiński ceremoniał służący za kodeks postępowania w mniemanych wyższych sferach, życie towarzyskie dzisiejsze bardzo się różni od dawnego, i postępu wyobrażeń w tym kierunku zaprzeczyć nie można. Naturalnie trzeba zawsze pamiętać, że postęp, o jakim mowa, nie od razu wszędzie się pokazuje, i że z rozmaitych ciemnych stron bytu współczesnego świata, nie wynika potrzeba potępienia tego co rzeczywiście jest dobrem. Postęp ludzki mierzy się prawie tysiącami lat i nie odbywa się krokiem owego bohatera dziecinnego, co miał buty siedmiomilowe. Tymczasem młode pokolenie widzi postęp w każdéj godzinie i rozprawia o nim jakby o rzeczy bardzo łatwéj do ocenienia. Doradza ono, żeby rzemieślnik chodził do szkoły, a rzadko do kościoła. Jabym wołał, żeby chodził do szkoły i do kościoła. Postęp bywa i modą; gdy w głowie pustki, można go wypchać rozmaitemi postępami. Im młodszy geniusz, tém więcéj o postępie rozprawia, do postępowych się liczy, broni idei postępowych, krzyczy na zacofanych, jeździ na postępie jak żak na drewnianym kiju.
Obrachowawszy się sumiennie z tém co być mogło kiedyś, z tém co dziś jest rzeczywiście, w części dojrzymy postępu, a w części bardzo go mało. Najłatwiéj o nim deklamować, najtrudniéj dojść do tego przekonania, że od wiedzy, pracy i obyczajów jednostek zależy postęp społeczeństwa, wśród którego żyjemy.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Franciszek Krupiński.